Co miesiąc, dziesiątego, pojawia się tutaj wpis o baśniach, które darzę szczególnym sentymentem. Dyktują go różne powody, ale zawsze mowa o baśniach, które wielbię, do których z rozkoszą wracam i które polecam każdemu, kto albo kocha baśnie, tak jak ja, albo chce na chwilę chociaż wrócić do momentu, który minął. Wybór zawsze jest czysto subiektywny i się z tym nie kryję. Zawsze wybieram dziesięć (a przynajmniej tak to powinno wyglądać) i szereguję je w te najbardziej ulubione, bijąc się z myślami. Staram się też pokazać, czemu do danej baśni warto wracać i co nam ona może powiedzieć.
W czerwcu mój wybór utworów z „Zardzewiałego miecza” Roberta Stillera.
W lipcu wybrałam pięć ulubionych baśni ze zbioru „Bajki czeskie” Jana Drdy.
W sierpniu towarzyszyło mi 7 bajek z „Bajek robotów” Stanisława Lema.
W październiku wzięłam się za „Bardzo dziwne bajki” Kornela Makuszyńskiego.
W listopadzie pojawiły się baśnie ze zbioru „U złotego źródła”.