Minęła nam końcówka starego i początek nowego roku na przygodach z M. R. Jamesem, ojcem nowożytnej grozy. W takim razie na luty proponuję zostać w temacie antykwariuszowskim, tylko spróbować nieco innego podejścia do klasycznego straszenia niespodziewającego się niczego czytelnika… Co zatem czytamy w tym miesiącu?
Szanuj przeszłość
Ponieważ hasło lutego to „Szanuj przeszłość”, chciałabym Wam zaproponować wycieczkę po, ponownie, strasznej Anglii (nie martwcie się, za miesiąc porzucimy tę smaganą wichrami wyspę i przeniesiemy się w bardziej znajome okolice). Zbliża się wigilia Wszystkich Świętych. Niewielka chatka gdzieś na prowincji i młode małżeństwo. Ona, rysowniczka, on, pisarz, i ich starsza wiekiem służąca, która jest bardzo w porządku, ale jakoś dziwnie reaguje na zbliżające się Halloween. Co to za historia? Opowiadanie Edith Nesbit, „Man-Size in Marble”, czyli polskie „Jako żywi, marmurowi”. Opowiadanie znajdziecie w oryginale tutaj (klik), po polsku ukazało się na pewno w zbiorze „Opowieści upiorne” E. Nesbit, nakładem toruńskiego wydawnictwa C&T. Ba, motyw w nim zawarty znalazł się nawet na okładce.

Nesbit to autorka niesamowicie utalentowana, jeśli chodzi o to, jak straszyć. Wedle najlepszych Jamesowskich reguł jest tu zatem zwyczajna, szara rzeczywistość, w której nagle wydarza się coś, co się stać nie powinno. Jest niedopowiedzenie, które zostawia nam, czytelnikom, pole do interpretacji. Co właściwie wydarza się halloweenową nocą w chatce na uboczu? Kim są tytułowi „marmurowi”? W jaki sposób nagle w życie zwykłego małżeństwa wkrada się coś niesamowitego?
Po co nam przeszłość?
Chciałabym się z Wami chwilę zastanowić nad tą rolą „dawnego” w nowożytnej, ale wciąż jednak vintage, grozie. Czemu ona służy? Dlaczego się pojawia? Skąd takie, a nie inne jej wykorzystanie? Zobaczcie, wchodzimy przecież w świat szalenie dziwny: dziadkowie naszych bohaterów jeździli dorożkami, a jak chcieli coś komuś przekazać na odległość, pisali listy. Bohaterowie mają już do dyspozycji nie tylko budzący grozę pociąg, ale i samochód, a telegraf bez drutu i telefon to ich codzienność. Medycyna robi szalone postępy. Kobiety odzyskują prawa, nie tylko wyborcze. Świat robi się coraz mniej tajemniczy… A może wcale nie? Może to tylko pozór?
Edith Nesbit to pisarka, która do pokazania tej dziwnej, tajemniczej strony przednowoczesności i nowoczesności nadaje się jak mało kto. Z jednej strony postępowa pisarka, feministka, socjalistka – z drugiej kobieta uwięziona w toksycznym związku z Hubertem Blandem, z którego nie umiała (a może i nie chciała) się wyswobodzić. Autorka fenomenalnych powieści dla dzieci i pisarka, która potrafi tak człowieka nastraszyć, że wyjście wieczorem na spacer może być… cóż, skomplikowane. Sprawdźcie sami. I nie zapomnijcie podzielić się wrażeniami! I ze spaceru, i z lektury.

Comments
Moze w tym byc element pewnego strachu przed nowym, to jest bardzo silnie widoczne. Tyle sie zmienia, racjonalizm przybiera na sile a w tego typu opowiadaniach pokazane to jest jako czysto powierzchowne zmiany, kiedy gleboki nurt rzeczywistosci pozostaje w duzej mierze niepoznawalny.
Ciekawy jest wlasnie ten bunt przed rozumem jako takim narzedziem czysto powierzchownym i poznaniem rozumowym jako w gruncie rzeczy prymitywnym. Nie jest to oczywiscie nic nowego ani w literaturze ani w filozofii ale w epoce kiedy rozum swieci triumfy zapewniajac coraz to nowe odkrycia i zmieniajac codziennosc tak gleboko i tak szybko mogl budzic szczeoglna nieufnosc. W tym sensie przeszlosc jako strazniczka wartosci od zawsze nieprzemijajacych nabiera szczegolnego znaczenia i grozenie jej sila i przestrzeganie przed lekcewazeniem jest oczywista konsekwencja.
Author
Ano właśnie, lęk przed nowym (o czym chciałabym osobno napisać za miesiąc, przy haśle „strach przed nowoczesnością”) ma tę swoją drugą twarz: zwrócenie ku przeszłości i temu, co było, a co… No cóż, też jest straszne ;-). Mnie to fascynuje, że ten lęk, który rodzi się w Oświeceniu, tak się przedłuża i ma te dwie twarze: to, co dawne i to, co nowe.
No właśnie, i James, i Nesbit do swoich opowiadań wprowadzają ten temat: kogoś, kto wie coś o przeszłości, a jednak nikt go (jej) nie słucha, bo przecież mamy elektryczność, telefon i co nam po dawnych wierzeniach i legendach. Nesbit to jeszcze lepiej podkreśla, przez wprowadzenie postaci lekarza, ale nie chcę spojlerować 😉 – niemniej ta scena z lekarzem nabiera w tym kontekście mocnego wydźwięku w duchu tego, o czym tu rozmawiamy.