Skąd się bierze strach? Albo jeszcze o opowiadaniach A. Bierce’a

 
Poszłam za ciosem i
jeszcze podczytałam kilka opowiadań Bierce’a, więc jakże
mogłabym się nie podzielić wrażeniami?

Tym razem na
warsztat poszły: polecana przez Qbusia „Chickamauga”,
rekomendowani przez Beatę „Człowiek i wąż” i coś, co skusiło
mnie tytułem, czyli „Grób bez dna”. Chociaż pochodzą z
różnych repertuarów – pierwsze to opowiadanie wojenne, drugie
zdecydowanie najlepiej pasuje do kategorii weird,
a trzecie to makabreska – mają pewien wspólny mianownik. A
mianowicie: są to opowiadania z twistem. Nie, nie musicie odbiegać
w dal zatykając uszy, nie będę wyjawiać, co też to za twisty.
Skupię się bardziej na tym, jakimi środkami Bierce wywołuje
przerażenie czy – czasami – obrzydzenie w czytelniku i jak się
to ma do określania go jednym z pisarzy nurtu weird.
Po tej śmiałej zapowiedzi zatem – do dzieła. O co chodzi w
opowiadaniach?

„Chickamauga”
w przewrotny (twist!) sposób opowiada historię bitwy nad
Chickamaugą, jednej z największych i najkrwawszych w czasie wojny
secesyjnej. Zdziwi się jednak ten, kto będzie oczekiwał wojennej
pożogi, bitewnego zgiełku i rżenia padających koni. Bierce
zabiera się bowiem do rzeczy od innej strony, pokazując wszystko
oczyma małego chłopca, który zabłąkał się w lesie i trafił na
resztki pokonanej armii Unii. „Człowiek
i wąż” z kolei to historia pewnego obiboka, który nocuje u
znajomego zafascynowanego wężami – nieopatrznie czytając
opowieść o żmii-hipnotyzerce zerknie pod łóżko, skąd widać
dwa jarzące się i najwyraźniej wężowe ślepia. A „Grób bez
dna” to opowieść o pewnej nietypowej rodzinie, która w wolnych
chwilach sprząta, aczkolwiek niekoniecznie to (i tych), co powinno
zostać sprzątnięte.
 
 
Bitwa pod Chickamaugą, obraz z ok. 1890 roku (źródło).
 

Skąd
bierze się strach? „Chickamauga” to jest takie opowiadanie, w
którym czytelnik powoli składa wszystkie części w całość – i
im więcej widzi, tym gorzej się z tym czuje. Uczucie dubluje się,
bo też i główny bohater, mały chłopiec, zaczyna coraz lepiej
rozumieć to, co widzi. Opowiadanie jest bardzo ekspresjonistyczne w
obrazach, które serwuje (zbliżenie na twarz jednej z postaci to
jest majstersztyk grozy), a
równocześnie posiada taką lekko zdystansowaną narrację. Coś
jakby Bierce mówił „zobaczcie, o, tutaj – to jest zwyczajne; to
też, ale przypatrzcie się bliżej” – a my patrzymy i potem
plujemy sobie w brodę, żeśmy go posłuchali. Zupełnie się nie
dziwię, że przywołuje się to opowiadanie jako
doskonale ilustrujące grozę wojny: jest przerażające, sugestywne
i może śnić się po nocach, bo przede wszystkim ilustruje
bezradność wobec tego, co się stało.

W
„Człowieku i wężu”
Bierce bierze na warsztat coś, czego – szczerze mówiąc – się
akurat po kilku pierwszych zdaniach spodziewałam. Nasz bubkowaty
bohater dostaje od losu to,
co los mu tak właściwie od pierwszych stron obiecuje, ale fakt,
twist tam jest, chociaż twisty tego rodzaju tu i ówdzie się widuje
(ależ kluczę, ależ kluczę, ale nie będę Wam odbierała
przyjemności z czytania i domyślania się). Właściwie
to, co groźne w tym opowiadaniu ma dwa źródła: fałszywe
przeświadczenie o naturze rzeczywistości i zasugerowanie się nim
oraz, no cóż – węża. Wąż zdecydowanie ma nas tutaj napawać
strachem, zwariowany zoolog-hodowca ma swoich gadów na pęczki i
chociaż Bierce puentuje to dość ironicznie, to węży bać się tu
powinno. Choć summa summarum najstraszniejsza
okazuje się raczej sugestia.
 
 
I jeszcze raz Chickamauga (to opowiadanie naprawdę robi wrażenie), obraz Alfreda Wauda (źródło).
 

No
i wreszcie „Grób bez dna”, makabreska w stylu „Czesanej krowy”
przywodzi mi z kolei na myśl niektóre utwory Jaroslava Haška.
Narrator
wyposażony w bardzo czarny humor komentuje nam zupełnie zwariowaną,
mroczną rzeczywistość z ogromnym dystansem i zupełnie
nieprawdopodobnie odmalowuje losy swojej rodziny. Jeśli
lubicie tego typu historie, zdecydowanie must
read
.
Przyznam, że to ten rodzaj historii, który wywołuje u mnie zawsze
jedną reakcję: parskam śmiechem, wbrew sobie, bo przecież czytam
o rzeczach wcale nie zabawnych, ale przedstawionych w taki sposób,
że trudno się opanować. Spryciarz z tego Bierce’a.

No
a co z weird,
zapytacie?
Powiedziałabym, że znowu jest trochę tak, jak chce Mielville, o którym jakiś czas temu wspominałam: strach wynika tutaj nie ze zjawienia się ducha czy upiora, ale
pochodzi z wnętrza, rodzi się powoli i mrozi bohaterów, a za nimi
razem dociera do czytelnika i sączy się: wolno, ale skutecznie. No,
wolno jak wolno – opowiadania Bierce’a mają raptem kilka
niewielkich gabarytowo stron. A jednak jakoś mu się to udaje.
Kunszt, wychodzi na to.
 
A jeśli zdążę, w ramach wrześniowego hasła jeszcze o czymś napiszę!
 

Comments

  1. Ytr0001

    O wiele bardziej wolę strach pochodzący z wnętrza niż spowodowany pojawieniem się ducha, a i tematyka odpowiada mi dużo bardziej niż ta w opowiadaniach Bierce'a, które czytałaś ostatnio, więc kiedyś przeczytam z pewnością!

    1. Post
      Author
      admin

      Ja z kolei się przyznam, że po miesiącu z weird fiction stare, dobre duchy wypadające skądś na bohaterów przywitam z radością ;-). A przynajmniej tak mi się teraz wydaje. Niemniej: Bierce'a polecam!

    1. Post
      Author
      admin

      Wspaniale, życzę dobrej lektury i z chęcią porozmawiam o wrażeniach :-).
      Och nie, jeśli tak to zabrzmiało, to nie taka była moja intencja: po prostu chętnie wrócę do lektur straszących bardziej konwencjonalnie na chwilę — nie dlatego, że weird mnie znudziło, bo to była bardzo ciekawa przygoda, ale dlatego, że mam słabość do dobrze napisanych klasycznych historii. W końcu M. R. James jest jednym z moich ulubionych autorów ;-).

  2. Qbuś pożera książki

    Nie wiem, czy to nie zbytni spoiler (w razie co edytować), ale zgodnie z mym stanem pamięci wizualność "Chickamaugi" wynikała z tego, że rzeczony chłopiec był głuchoniemy. Ale opowiadanie zrobiło na mnie wrażenie piorunujące.

    1. Post
      Author
      admin

      No ja tu się staram nie spojlerować :-P, bo Bierce swoim zwyczajem owija tę wiadomość, owija, niby możemy się domyślać, że coś tu nie gra, ale podaną na tacy dostajemy ją na samiutkim końcu. I to też sprawia, że wrażenie się potęguje.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.