Co robiła ta konkretna książka, kiedy wróciłam do pokoju? Sami zobaczcie. Można ją w zupełności zrozumieć.
Już wiecie, że lubię stare książki. Ba, stare książki wypełniają nam mieszkanie po brzegi, bo jakoś ani ja, ani Domownik, nie umiemy przejść koło nich obojętnie. Ale tym razem nie o tym chciałam mówić — to takie słowo wprowadzenia, wbrew pozorom nawet nie tyle o moich zwyczajach, co o tym, jaka to książka znajduje się dzisiaj na zdjęciu.
Widzicie, wszyscy lubimy w zimny wieczór usiąść w cieple i poczytać (a przynajmniej zakładam, skoro tu jesteście, że też lubicie wtedy poczytać). Ale my to my — okazuje się, że książki w zimny wieczór też lubią. Ta konkretna postanowiła, korzystając z chwili mojej nieuwagi, przycupnąć na kaloryferze, nawet kołderką-serwetką się przykryła. Aż żal było ją ściągać. No bo zobaczcie sami, to już wysłużona książka, zmęczona tymi wszystkimi czytelnikami, strony trochę luźne, kolebią się, brak witaminy C i D, bo wiecznie w półczanych ciemnościach, to i książkowy kręgosłup już nie najlepszy. Grzeje więc sobie stare kości, skoro nadarza się okazja. Czy można się jej dziwić? A że i kaloryfer nie pierwszej młodości, mogą sobie poszeptać, powymieniać tajemnice, powspominać.
Comments
A może książka wpadła do kaloryfera z serwetką, żeby go rozweselić? Jeśli jest położony tradycyjnie pod parapetem, to rzadko widzi słońce i jest zagrożony depresją. Taka pomarańczowa serwetka może bardzo pomóc kaloryferowi w utrzymaniu dobrego humoru (zwłaszcza jeśli w domu nie ma kota, który by się do grzejnika przytulał).
Author
Empatyczna książka? Wcale się nie da wykluczyć, zwłaszcza że parapet faktycznie jest położony dokładnie tak, jak sugerujesz. A kot jest, ale ogrzewa się przy nim w wygodniejszych warunkach (czytaj: na fotelu obok). Bardzo to ładnie świadczy o książce!
Biedna książka. Wygląda, jakby miała wszystkiego dosyć i rzeczywiście postanowiła odpocząć. I rozgrzać się, tak przy okazji. Mam wrażenie, że śpi. Może lepiej na razie jej nie budzić?;)
Author
Też miałam wyrzuty sumienia, ale ostatecznie obudziłam i przeczytałam (bo to, tak w ogóle, "Wielki Gatsby", więc książka zmęczona pewnie też na skutek wybujałych przyjęć ;)).
To okropne, ale przypomniało mi się, jak w czasach podstawówki zmarło się ulubionemu chomikowi mojej przyjaciółki. Chcąc zachować go przy sobie, położyła biedaka właśnie na kaloryferze. Ech…
Author
Faktycznie makabryczne — ale przypomniało mi to wątek z baśni Grimmów "O chłopcu, który chciał poznać, co to strach", gdzie pada właśnie (razem z przykładem natychmiastowego zastosowania), że ogrzanie jest w takim wypadku najlepszą receptą (choć może mieć opłakane skutki).
Ja myślę, że tak jak w komentarzu wyżej zostało zasugerowane: empatyczna książka. Może sobie pomyślała, że użyczy swojej treści kaloryferowi? W końcu siedząc całymi dniami pod parapetem, życie mogłoby się stać trochę (bardzo) nudne. A z książką do czytania jest od razu milej i co najważniejsze – ciekawiej.
Pozdrawiam
Author
Tak się klaruje pewna linia interpretacji :). Zapewne dlatego ten kaloryfer wydaje się jak stworzony do tego, żeby kłaść na nim książki — a to żaden altruizm, on we własnym interesie taki się wydaje :).
Ciekawe ilu czytelników miała. I czy ktoś chuchał jej nieświeżym oddechem w kartki, a może czule gładził po grzbiecie? Przez ile domów się przewinęła?
Może i jest zmęczona, ale podejrzewam, że jak ktoś zaczyna ją czytać, a treść się podoba, to od razu wypina dumnie pierś, a strony lśnią, jakby miała dobrych kilka lat mniej 😉
Author
Myślę, że bardzo, bardzo wielu — taki los klasyki, zresztą to chyba jest już któraś z kolei jej oprawa. No i oczywiście nie wpływa to na treść w żadnym wypadku, więc książka może być z siebie faktycznie dumna :).
A może to właśnie kaloryfer czyta książkę przy okazji ją tuląc i dając nieco ciepła? W sumie cokolwiek nie powiedzieć to działają oboje nieco symbiotycznie. 😉
Author
Zdecydowanie (w końcu ciepły kaloryfer i dobra książka to chyba nigdy nie jest złe połączenie, kiedy jest zimno ;)).