Co się działo w 2015 albo podsumowanie roku


Co właściwie powinno się znaleźć w podsumowaniu roku? Na pewno byłoby ciekawiej, gdybym zajęła się jakimś generalnym podsumowaniem – bo przecież i w czytelnictwie, i w wydawaniu, i w ogóle jeśli chodzi o książki dużo się działo. Ale przyznam szczerze, że mam ochotę po prostu podsumować sobie własny czytelniczy rok. Rok temu zakładając bloga pisałam, że to taki projekt na rok, bo nie wiem, co z tego wyjdzie. Teraz już mniej więcej widzę – i pomyślałam, że czemu by nie przedłużyć sobie tego blogowania o rok kolejny. Ale o tym, co będzie się tu działo w przyszłym roku – jutro. Dzisiaj ma być przecież podsumowanie.

Nie jestem, jak
wiecie, specjalnie na bieżąco z nowościami, więc będą to po
prostu moje odkrycia czytelnicze roku 2015, a nie w ogóle „najlepsze
książki 2015 roku”, bo do takiego rozeznania się nie poczuwam.
Może w takim razie najpierw – co czytałam. Uległam pokusie
policzenia książek: było ich 99. Ładna liczba i faktycznie
zadziałało to, na co się nastawiałam: że blogowanie sprawiło,
że czytało mi się regularniej. Nie zakładałam, ile tych książek
będzie, ale chciałam, żeby było ciut więcej chociaż i –
przede wszystkim – bardziej systematycznie, niż w poprzednich
latach. To się udało. Właściwie poza trzema czy czterema tytułami
o wszystkich tutaj napisałam.

Za najlepsze z tych,
które czytałam,
uznaję kilka tytułów. „Wodnikowe Wzgórze” Adamsa – na
początku miałam poczucie, że brnę w coś strasznie nudnego, a
potem nie mogłam się oderwać; świetna opowieść o królikach,
która jest jednocześnie o królikach i zupełnie nie o królikach.
A do tego jak wzbogaca słownictwo! 
Zachwyciła mnie „Moc truchleje” Głowackiego –
ze świetną stylizacją na coś w rodzaju pamiętnika robotniczego
wysłanego na konkurs, bez zadęcia, szalenie wartościowa lektura.
Cudownym odkryciem okazały się komiksy Tove Jansson, jak fajnie, że
kolejne tomy jeszcze przede mną!
Wreszcie udało mi się sięgnąć po Czechowa i „Wiśniowy sad”
okazał się nie dość, że bardzo klimatyczny, to jeszcze mam
wrażenie, że teraz wszędzie czytam o tym, że to niesamowicie
ważny dramat, więc wreszcie wiem, o czym mowa (zresztą: nie macie takiego wrażenia, że czasem przeczytacie coś i nagle okazuje się, że wszyscy wszędzie o tym mówią?).
Sięgnęłam również po książkę Tadeusza Konwickiego (och,
zdecydowanie muszę sięgać po nie częściej!) i absolutnie i po
uszy wpadłam w „Bohiń”. To jest tak wspaniale napisane, że aż żal mi było, że taka ta
książeczka cienka. Chciałoby się więcej – nie jest to wcale
lekkie tematycznie, czuje się takie ciężkie lato w
fabule, te rozgrywające się gdzieś pod powierzchnią mity, taki
niepokój dusznego ciepłego powietrza. Pod koniec roku ruszyłam
przez Szwecję z dziewięciorgiem Pip-Larssonów i ich niezwykłym rondlem, i odkryłam, jak wiele mnie omija, jeśli nie znam
twórczości Edith Unnerstad.
No i oczywiście był jeszcze Lem: a z powieści Lema przede
wszystkim „Fiasko”.
Kurczę, ależ to jest kawał doskonałej prozy! Jeszcze teraz mam
ciarki na plecach, jak o niej pomyślę, a to chyba mówi samo za
siebie. 
 
 
 

Był to też rok, w
czasie którego zdarzało mi się trafić na książki słabe i takie
sobie, a nawet jedną „złą”.
Wrzucam je tutaj na jedną
grafikę, ale to nie są książki porównywalne. Na pewno najgorszą
książką mojego roku mogę obwołać „Motylka” Katarzyny Puzyńskiej,
a czemu – o tym wspominałam we wpisie.
Zupełnie nie trafił do mnie zbiór „Późny Gomułka, wczesny Gierek” – z bardzo różnych powodów.
Dwie nowości też jakoś mnie do siebie nie przekonały: „Odpływ”
miał pewien urok, ale rozpłynął się on wraz z kolejnymi
częściami opowieści,
a Eleanor Catton jednak za bardzo „Wszystko co lśni” przegadała.
Ale nie mogę powiedzieć, obie te powieści miały potencjał – po
inne pióra autorów na pewno kiedyś sięgnę. Słabo na tle innych
wypadła „Tajemnica Czerwonego Domu” – teoretycznie klasyka kryminału,
ale co zrobić, nie każda klasyka kryminału się broni.
No i tak sobie wyszła konfrontacja z „Dworkiem Longbourn”:
pomysł był super, warsztat autorka ma dobry, sęk w tym, że zagrała
w dziwne retellingowe bingo.
Ale lektura zaowocowała pomysłem na akcję, więc nie było to
takie nietrafione posunięcie. 
 
 
 

Właśnie, a jak o
akcjach mowa:
od początku roku czytałam sobie spokojnie książki
zaplanowane w wyzwaniu czytelniczym, które znalazłam pod koniec zeszłorocznego grudnia. Na niektóre
pozycje wskakiwały lektury, jakie wpadły mi w ręce, inne wreszcie
przeczytałam, bo od dawna tkwiły nieporuszone na moich listach
książek „do przeczytania”. Okazało się jednak, że mam
tendencje do rozpraszania się: chociaż przeczytałam więcej
książek niż sobie zaplanowałam w wyzwaniu, samej listy
wyzwaniowej nie skompletowałam: zostały mi do przeczytania trzy
książki – „wzruszająca” (już się Was radziłam i mam
pomysł, co tutaj przeczytać), „autora o takich samych jak moje
inicjałach” (tu nadal się waham: jest co prawda P. G.
Wodehouse albo
Patrick White,
ale nie wiem, po którego – a może po jeszcze kogoś innego? –
sięgnąć; jeśli jakiś autor/ka PW lub WP przychodzi Wam na myśl — śmiało podrzućcie w komentarzach!) i „książka, której nie skończyłam” (czeka
cierpliwie, nadal). Doczytam sobie w styczniu, w końcu nikt mnie nie goni.
Poza tym było oczywiście Lemat-o,
które było super! Strasznie się cieszę, że przyznałam się do
zniechęcenia Lemem sięgającego czasów podstawówki, bo Wasze komentarze
zmotywowały mnie, żeby jednak dać mu drugą szansę. No i do tego
jeszcze Austentacje,
które zamierzam oczywiście kontynuować. Nie wspominając o
„Piknikach z Klasyką”, które również chcemy z Tarniną dalej
prowadzić (jeśli macie ochotę, możecie się włączyć!).  
 
 
 

O tym, o czym nie zdążyłam napisać, napiszę w styczniu!
(Nie wiem, jak ja to robię przy codziennym pisaniu, ale fakt: nie zdążyłam
o wszystkich przeczytanych książkach w grudniu napisać.)
 A resztę będę spokojnie doczytywać.

 

No dobrze, to teraz
może taka lista lektur w pigułce.
Najwięcej czytałam w tym roku
klasyki oraz fantastyki (która czasem właściwie też może być
klasyką, jak wiadomo te kategorie są zupełnie płynne). Najmniej
było tu o dramatach. Nieco więcej przeczytałam książek
napisanych oryginalnie w językach obcych (59) niż po polsku (40).
Kilka z nich przeczytałam sobie w oryginale – po angielsku albo po
czesku. Nie wyciągam z tego właściwie żadnych wniosków, to taka
statystyczna ciekawostka.

Czy jestem
zadowolona?
Pewnie, że jestem. Nie tyle dlatego, że przeczytałam
dość, wydaje mi się, sporo, ale dlatego, że było to czytanie
różnorodne, ciekawe i systematyczne. Czy cieszę się, że
założyłam bloga? Bardzo! Dowiedziałam się całego mnóstwa
rzeczy: o książkach, o których istnieniu często nie miałam pojęcia, o tym, że
jednak Lem mi bardzo odpowiada, o tym, że istnieją fani danego
twórcy inni niż ja i dwójka znajomych, o tym, co to jest HTML i
jak go ugryźć, o tym, że znajdą się czytelnicy chcący
porozmawiać o książce, którą właśnie przeczytałam i bardzo
chciałabym coś o niej powiedzieć i po prostu pogadać – słowem:
to był naprawdę fantastyczny pod tym względem rok. Jasne, nie
obyło się bez kryzysów („czy ktoś w ogóle będzie chciał
czytać o…?”, „rety, jest 2:00, a ja jeszcze nie mam wpisu,
może by tak jednak…”, „czy ci wszyscy bohaterowie muszą się
nazywać niemal tak samo, zupełnie się zgubiłam, a to dopiero 30
strona”), także takich grzecznościowo-zdumiewających (nawet
jakiś czas była tu moderacja komentarzy), ale summa summarum jednak
warto. Bardzo mi miło było wszystkich Was spotkać wirtualnie (a
niektórych i w realu!), wszystkie wiadomości, że się Wam tu
podoba i czy blog będzie istniał dalej – były nie tylko
motywujące, ale po prostu miłe i jak mi bywało smutno, to sobie o
tym myślałam.

Warto jednak czasem
mieć postanowienie noworoczne! Dzięki Wam za cały ten rok i mam
nadzieję, że będziecie tutaj zaglądać także w kolejnym. A co
się będzie działo? No, trochę będzie – o pomysłach i
postanowieniach napiszę Wam jutro. A tymczasem: pięknej końcówki
roku i szampańskiego Sylwestra!

Comments

    1. Post
      Author
    1. Post
      Author
    1. Post
      Author
    1. Post
      Author
      admin

      Dzięki Wam! "Uśpione archiwum" jest u mnie w bibliotece — to początek cyklu, prawda? Czy może lepiej opowiadania? Zagapiłam się i nie kupiłam BookRage'u, jak był, więc muszę się posiłkować papierem :).

  1. Andrzej Appelt

    Szczęśliwego Nowego Roku 🙂
    …i niech motr będzie z Tobą, znaczy w sensie literackim, broń nas Cthulhu życiowym 😉
    Za lemat-o to Cię tak lubię, że, no, właśnie… 😀

    1. Post
      Author
      admin

      Wzajemnie! 🙂 Niech będzie odpowiednio i z Tobą ;)! A na razie czekam jeszcze, aż przyjdą obiecane e-booki za wygraną w konkursie i wypuszczam się na szersze wody czytania Lema w nowym roku (i czekam na Twoje Lemoczytanie, oczywiście! :)).

  2. Basia Pelc

    Piękny wynik. Jestem pod wrażeniem! Też uwielbiam "Wiśniowy sad", ale chyba nie aż tak mocno jak ty. Znajdzie się jednak na mojej liście podsumowującej rok. Życzę wszystkiego najlepszego w 2016 roku!

    1. Post
      Author
      admin

      No mnie ujął, konstrukcyjnie to jest naprawdę majstersztyk, a jeszcze jak sobie poczytałam o "Wiśniowym sadzie", to jeszcze bardziej go doceniłam :). Tobie również najlepszego :)!

  3. Anna Flasza-Szydlik

    Nawzajem, szampańskiego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Oraz spokojnego pierwszego stycznia, trzeba w końcu odpocząć po szaleństwach ;).
    I też bardzo się cieszę, że założyłaś bloga :). Czytałam wszystkie wpisy, nawet jeśli nie wszystkie skomentowałam.

    1. Post
      Author
      admin

      Szykuje się długa noc z planszówkami, ale mimo to mam zamiar napisać notkę o wszystkim, co sobie postanawiam blogowo na nowy rok, bo to chyba w moim przypadku działa :).

      Dziękuję! Będę się starała, żeby dalej było ciekawie :)!

    1. Post
      Author
  4. Miłka Kołakowska

    Ja biorę udział w swoim wyzwaniu i w dwóch, które organizują inne blogerki. Myślę, że podołam 🙂
    A co do Twoich książek, postaram się przeczytać "Motylka" i sprawdzę, czy urzeknie mnie, jak wielu blogerów, czy może uznam książkę za słabą, jak było w Twoim przypadku. Jestem ciekawa. Pozdrawiam 🙂

    1. Post
      Author
      admin

      Powodzenia! Ważne, żeby sprawiało Ci to radość :). "Motylka", jak już wiadomo, nie polecam ;). Wszystkiego dobrego Tobie także!

    1. Post
      Author
  5. Franca

    Pyzo, trzymam kciuki za to, by udało Ci się dotrzymać wszystkich Twoich postanowień. Na pewno będę często wpadać na Twoją stronę, by sprawdzać jak Ci idzie ;). Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.