Oczywiście, że wszyscy dzisiaj o prezentach: albo się chwalą, co też im Mikołaj przyniósł, albo dyskretnie sugerują, co by mógł przynieść, ewentualnie co sami nabędą, przywdziewając wacianą brodę i nobliwy kostium. Nie mogłam się oprzeć, żeby nie dołączyć: ale zamiast wybierać książki, które z chęcią zobaczyłabym pod choinką — czy dlatego, że są dla mnie, czy też dlatego, że sama je tam położyłam — poszłam w nieco inną stronę. Co związanego z książkami, ale nie z konkretnym tytułem, można by ofiarować innemu czytelnikowi?
Inne notki prezentowe znajdziecie zaś tutaj: jak dawać książkowe prezenty w ogóle i jakie typy książek można dać w prezencie zamiast kwiatów (mnóstwo pomysłów jest też w komentarzach!).
Książka z dzieciństwa: wiecie jak to jest, kiedy pamięta się z dzieciństwa jakąś książkę, niekiedy bardzo szczegółowo, ale nie potrafi się odtworzyć ani tytułu, ani autora? W czasach internetu nadal się to zdarza. I męczy się tak człowiek, rozmyślając jakie cuda by mógł znowu przeczytać, a nie może, bo nie pamięta, co to była za książka! Wtedy z pomocą przychodzi Mikołaj: próbuje zlokalizować, co też by to mogło być, radzi się matki, ojca, dziadków, ciotek i stryjów, nagabuje kolegów z dzieciństwa, w końcu rozsyła listy po forach o książkach i kto wie, może znajdzie? A obdarowany czytelnik dostanie w pakiecie oprócz materialnej książki, także całą masę wspomnień i możliwość konfrontacji pamięci z rzeczywistością. O uzupełnieniu istotnej luki w domowej biblioteczce nie wspominając.
Własnoręcznie złożona książka: opcja nieco bardziej zaawansowana, ale nie niemożliwa. Nie mówię nawet o przepisywaniu ręcznym jakiejś książki (chociaż już wybór poezji dałoby się w ten sposób zrobić, nie bawiąc zbyt długo w średniowiecznego mnicha), ale o sprytnym pomyśle — czy to polegającym na rozmontowaniu wysokonakładowego wydania z lat siedemdziesiątych, wymyśleniu ilustracji (nawet nie trzeba samemu rysować, od czego są programy graficzne i zdjęcia), czy to na ładnym przepisaniu fragmentów tekstu na komputerze. Potem już zostaje tylko szycie stron i klejenie grzbietu. Pracochłonne, owszem, ale ileż satysfakcji — no i nasz prezent na pewno się nie powtórzy.
Portfolio powieści: a może chcecie zrobić prezent miłośnikowi jakiejś jednej, konkretnej powieści? Można się wtedy pokusić o zrobienie czegoś w rodzaju „portfolia” takiej powieści: pełnego informacji o autorze z czasów, kiedy ją pisał, historii inspiracji i samego powstania, wiadomości i zdjęć z ekranizacji (może było ich więcej?), fragmentów starych recenzji, drzew genealogicznych bohaterów (także w przenośni, może widać w nich wyraźne inspiracje innymi bohaterami z innych książek?) i tego typu rzeczy. Myślę, że wielki fan powieści doceniłby nasz trud, a może i dowiedziałby się czegoś, czego nie wiedział wcześniej. Opcja dla lubiących szperać i składać.
Cóż mogłoby być lepszą ilustracją niż choinka z książek? Źródło.
Książka z autografem: oczywiście można poprzestać na zdybaniu żyjącego autora i zdobyciu jego autografu (co samo w sobie jest niekiedy trudne!), ale można też wszcząć poszukiwania książki podpisanej niegdyś przez autora nieżyjącego. Co prawda taka akcja drenuje zwykle kieszeń, więc można próbować też naokoło: od czego są potomkowie autora (jeśli da się ich znaleźć, bo kto wie, może też parają się literaturą?). A może jeszcze inaczej — czy egzemplarz tragedii Szekspira z podpisem wybitnego szekspirowskiego autora nie byłby pociechą dla wielbiciela barda? Podejrzewam, że takich pomysłów może być więcej, zależy od rodzaju książki, na którą wpadniemy.
Wersje obcojęzyczne: ponieważ posiadają często różne okładki, pozmieniane tytuły, ilustracje lub ich brak oraz inne tego typu walory, to niemal tak, jakbyśmy dawali kilka różnych książek. Poza tym można z perwersyjną przyjemnością podglądać, jak się ma oryginał do tłumaczeń — nawet niekoniecznie w tych językach, które znamy, może to taki impuls do sprawdzenia, co dane słowo znaczy po węgiersku? Być może to moje osobiste skrzywienie, ale wydania ulubionych książek w innych językach zawsze napawają mnie radością, stąd też i ta pozycja na liście.
Dziennik z autorem: jeśli nasz prezentobiorca ma ulubionego autora, warto spróbować przygotować mu na nowy rok taki dziennik. Dziennik jak dziennik, wystarczy zwykły kalendarz. Ważne, co dopiszemy w środku: a tam starając się podążać śladami autora wpisujemy istotne fakty z jego życia. Narodziny, śmierć — oczywiście. Ale może też daty przeprowadzek, wydania kolejnych książek, nagród literackich, tego typu rzeczy. Obdarowany może wtedy podążać przez czas śladami swojego ukochanego autora, a przy okazji ma jeszcze kalendarz.
Najstarsze wydanie: to może nie jest taki nietypowy prezent, ale jeśli chcemy ofiarować klasykę, niekoniecznie tę najbardziej znaną, warto pogrzebać w antykwariatach za najstarszymi wydaniami. Czasami przyniosą też jakąś zupełnie niesamowitą pieczątkę biblioteki nieistniejącej od dawna instytucji, do której należały albo dedykację od osoby dla osoby, a obu ich próżno już szukać, można jednak myśleć o tamtych czytelnikach. W ten sposób oprócz bazowej historii — samej fabuły powieści — dodajemy jeszcze historię książki, a to zwykle jest szalenie interesujące, jeśli zwrócić na to uwagę.
Mam nadzieję, że Mikołaj dzisiaj do Was zawitał — a jeśli nie, to że zawita pod choinką bądź z innej przyjemnej grudniowej (albo styczniowej) okazji! Powodzenia też w szykowaniu prezentów!
Comments
Mnie wszystkie prezenty związane z książkami by mi się spodobały. A jakby zostały w jakiś sposób spersonalizowane tym lepiej, pamiątka na dłużej a za kilka lat masa wspomnień.
Zgadzam się. Wydania starszych egzemplarzy książek, niekoniecznie pierwsze, ale takie wyszukane z głębi serca w antykwariatach, mogą być świetnym prezentem dla miłośnika klasyki. Książka z autografem to również prezent, który sama z chęcią bym otrzymała, to świadczy, że obdarowujący trochę się postarał i mu zależy. Pozdrawiam 🙂
Jak byłam mała to lubiłam tak pisać biografie swoich sióstr i im to potem dawać. A teraz się śmiejemy po latach ilekroć do tego zajrzymy 😀 I przyznaję, że mega podoba mi się Twój pomysł z portoflio powieści!!! Ja się chyba zacznę przygotowywać do takiej akcji i za rok będzie gotowe 😀
Author
Cudowna sprawa, nie dziwię się wcale, że to taka fajna pamiątka :). Czy to znaczy, że było ich więcej niż jedna? Mnie w dzieciństwie zdarzyło się pisać mitologię — zeszyt mam do dzisiaj, bardzo lubię go czasami przejrzeć ;). Powodzenia z portfolio, bo zabawa jest naprawdę świetna, a ileż się można dowiedzieć różnych "smaczków" dotyczących danej powieści! Korzyść jest podwójna, jeśli i my daną powieść lubimy na równi z przyszłym obdarowanym :).
Zadziwię Was! Jak byłam mała to postanowiłam napisać… encyklopedię! Kupiłam najgrubszy zeszyt jaki znalazłam w sklepie, każdej literze przydzieliłam odpowiednią liczbę stron i z całą pasją kilkulatki zabrałam się do pracy. Niestety, projekt upadł podczas próby selekcjonowania materiału, który miałby znaleźć się w mojej encyklopedii.
Author
Och, wcale się nie dziwię :). Mam wrażenie, że selekcjonowanie materiału do książki to coś, z czego trudno wyrosnąć ;). Ale mam nadzieję, że chociaż kilka haseł powstało i jest do czego zaglądać!
Pyzo, wszystkie pomysły są świetne! Najmniej przemawiają do mnie autografy, bo nie należę do osób, które ustawiają się po nie w kolejkach, ale takie na przykład portfolio książki, albo książka wzbogacona – nie musi być nawet własnoręcznie złożona, bo już samo wklejenie ilustracji jest miłym dodatkiem – ależ bym chciała coś takiego dostać! Na ten drugi pomysł sama zresztą kiedyś wpadłam, tylko jeszcze nie zdążyłam zrealizować :). O kolekcji książek ulubionego autora (albo o kolekcji ulubionej książki) w różnych językach też kiedyś myślałam – więc jeśli to skrzywienie, to nie jesteś w nim osamotniona, chociaż ja nie jestem taką poliglotką jak Ty 🙂
Author
Mam podobnie, autografy zwykle właśnie dostaję, ewentualnie zdobywam przez przypadek, bo akurat nie ma żadnej kolejki albo spotkanie z pisarzem jest w małym domu kultury i przyszło sześć osób ;). Tak, te ilustracje są bardzo fajne, zwłaszcza jak się cierpi na niedobór ilustrowanych książek dla dorosłych — nawet nie trzeba się obawiać, że brakuje nam talentu, wystarczy pomysłowość :). O, to dobrze wiedzieć — mnie się zdarza kupować książki w językach, których kompletnie nie znam, bo to akurat moje ulubione książki (oraz: bo są tanie, co się zdarza ;)), także po prostu lubię sobie czasem zajrzeć ;).
Ciekawe pomysły! Na pewno jakiś wykorzystam 😉 Pozdrawiam ;**
http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com
My z siostrą, jeszcze zanim poznałyśmy pojęcie "fan fiction" obdarowywałyśmy się wzajemnie pamiętnikami pisanymi "rzekomo" przez jakieś postaci z naszych ulubionych – najpierw bajek, potem filmów, wreszcie seriali, a także np. sportowców, aktorów itd. Pełnymi rysunków, fotosów, naklejek, zagadek, rzeczy zrozumiałych tylko dla nas, czyli jak to się teraz nowocześnie mówi inside jokesów i easter eggów oraz crossoverów typu skoczkowie narciarscy spotykają Muminki 😉 Ostatnim moim wyczynem (już dość dawno temu niestety) był pamiętnik Ojca Dżeka z "LOST" 😉 Z kolei moja trzynastoletnia wówczas siostra stworzyła piękną historię o Euro 2004 z perspektywy pluszowej zabawki Luisa Figo. Strasznie miło wrócić do czasów, gdy było się piszczącą fanką 😉
Author
Cudowne :). Zwłaszcza, że jeszcze z tyloma rzeczami w środku, takie małe (nomen omen) opus magnum w liczbie mnogiej. Wcale się nie dziwię, że miło się do tego wraca!
Protfolio to wspaniały pomysł na prezent! Pokochałabym każdego, kto byłby w stanie coś takiego dla mnie przygotować.
Author
List do Mikołaja? 😉
Hmmm… Myślę, że mój Mikołaj albo nie jest wystarczająco kreatywny (przepraszam, że to napisałam!), albo nie wytrwałby zbyt długo przy jakiejkolwiek lekturze, którą ja uznaję za genialną 🙂
Do mnie taki Mikołaj może zawitać nie tylko w grudniu, ale też z okazji urodzin, imienin i rocznic! Świetne pomysły i przy każdym od razu obmyślałem sobie, jakie u mnie mogłoby to mieć efekty (w wersji "obdarowywany" i "obdarowujący"). Z racji zamiłowań do mnie mógłby przyjść też taki Mikołaj muzyczny – kalendarz z zaznaczonymi datami premier płyt Anny Marii Jopek? Marzenie 😉 Ale i taka np. Osiecka z ilustracjami? Cuda wianki!
Author
Jasna sprawa, skojarzyłam takie ręcznie robione prezenty z Mikołajkami, ale to rzecz jasna nie oznacza, że takimi pomysłami nie można się częstować i z innych okazji (oraz w innych konfiguracjach — można by spróbować także z filmem, serialem, muzyką właśnie czy teatrem; ogranicza nas tylko kreatywność i oczywiście ulubione medium obdarowywanego :)).