7 nietypowych prezentów dla czytelnika albo Mikołajkowo

Oczywiście, że wszyscy dzisiaj o prezentach: albo się chwalą, co też im Mikołaj przyniósł, albo dyskretnie sugerują, co by mógł przynieść, ewentualnie co sami nabędą, przywdziewając wacianą brodę i nobliwy kostium. Nie mogłam się oprzeć, żeby nie dołączyć: ale zamiast wybierać książki, które z chęcią zobaczyłabym pod choinką — czy dlatego, że są dla mnie, czy też dlatego, że sama je tam położyłam — poszłam w nieco inną stronę. Co związanego z książkami, ale nie z konkretnym tytułem, można by ofiarować innemu czytelnikowi?
Inne notki prezentowe znajdziecie zaś tutaj: jak dawać książkowe prezenty w ogóle i jakie typy książek można dać w prezencie zamiast kwiatów (mnóstwo pomysłów jest też w komentarzach!).

 

Książka z dzieciństwa: wiecie jak to jest, kiedy pamięta się z dzieciństwa jakąś książkę, niekiedy bardzo szczegółowo, ale nie potrafi się odtworzyć ani tytułu, ani autora? W czasach internetu nadal się to zdarza. I męczy się tak człowiek, rozmyślając jakie cuda by mógł znowu przeczytać, a nie może, bo nie pamięta, co to była za książka! Wtedy z pomocą przychodzi Mikołaj: próbuje zlokalizować, co też by to mogło być, radzi się matki, ojca, dziadków, ciotek i stryjów, nagabuje kolegów z dzieciństwa, w końcu rozsyła listy po forach o książkach i kto wie, może znajdzie? A obdarowany czytelnik dostanie w pakiecie oprócz materialnej książki, także całą masę wspomnień i możliwość konfrontacji pamięci z rzeczywistością. O uzupełnieniu istotnej luki w domowej biblioteczce nie wspominając.
Własnoręcznie złożona książka: opcja nieco bardziej zaawansowana, ale nie niemożliwa. Nie mówię nawet o przepisywaniu ręcznym jakiejś książki (chociaż już wybór poezji dałoby się w ten sposób zrobić, nie bawiąc zbyt długo w średniowiecznego mnicha), ale o sprytnym pomyśle — czy to polegającym na rozmontowaniu wysokonakładowego wydania z lat siedemdziesiątych, wymyśleniu ilustracji (nawet nie trzeba samemu rysować, od czego są programy graficzne i zdjęcia), czy to na ładnym przepisaniu fragmentów tekstu na komputerze. Potem już zostaje tylko szycie stron i klejenie grzbietu. Pracochłonne, owszem, ale ileż satysfakcji — no i nasz prezent na pewno się nie powtórzy.
Portfolio powieści: a może chcecie zrobić prezent miłośnikowi jakiejś jednej, konkretnej powieści? Można się wtedy pokusić o zrobienie czegoś w rodzaju „portfolia” takiej powieści: pełnego informacji o autorze z czasów, kiedy ją pisał, historii inspiracji i samego powstania, wiadomości i zdjęć z ekranizacji (może było ich więcej?), fragmentów starych recenzji, drzew genealogicznych bohaterów (także w przenośni, może widać w nich wyraźne inspiracje innymi bohaterami z innych książek?) i tego typu rzeczy. Myślę, że wielki fan powieści doceniłby nasz trud, a może i dowiedziałby się czegoś, czego nie wiedział wcześniej. Opcja dla lubiących szperać i składać.
Cóż mogłoby być lepszą ilustracją niż choinka z książek? Źródło.
Książka z autografem: oczywiście można poprzestać na zdybaniu żyjącego autora i zdobyciu jego autografu (co samo w sobie jest niekiedy trudne!), ale można też wszcząć poszukiwania książki podpisanej niegdyś przez autora nieżyjącego. Co prawda taka akcja drenuje zwykle kieszeń, więc można próbować też naokoło: od czego są potomkowie autora (jeśli da się ich znaleźć, bo kto wie, może też parają się literaturą?). A może jeszcze inaczej — czy egzemplarz tragedii Szekspira z podpisem wybitnego szekspirowskiego autora nie byłby pociechą dla wielbiciela barda? Podejrzewam, że takich pomysłów może być więcej, zależy od rodzaju książki, na którą wpadniemy.
Wersje obcojęzyczne: ponieważ posiadają często różne okładki, pozmieniane tytuły, ilustracje lub ich brak oraz inne tego typu walory, to niemal tak, jakbyśmy dawali kilka różnych książek. Poza tym można z perwersyjną przyjemnością podglądać, jak się ma oryginał do tłumaczeń — nawet niekoniecznie w tych językach, które znamy, może to taki impuls do sprawdzenia, co dane słowo znaczy po węgiersku? Być może to moje osobiste skrzywienie, ale wydania ulubionych książek w innych językach zawsze napawają mnie radością, stąd też i ta pozycja na liście.
Dziennik z autorem: jeśli nasz prezentobiorca ma ulubionego autora, warto spróbować przygotować mu na nowy rok taki dziennik. Dziennik jak dziennik, wystarczy zwykły kalendarz. Ważne, co dopiszemy w środku: a tam starając się podążać śladami autora wpisujemy istotne fakty z jego życia. Narodziny, śmierć — oczywiście. Ale może też daty przeprowadzek, wydania kolejnych książek, nagród literackich, tego typu rzeczy. Obdarowany może wtedy podążać przez czas śladami swojego ukochanego autora, a przy okazji ma jeszcze kalendarz.
Najstarsze wydanie: to może nie jest taki nietypowy prezent, ale jeśli chcemy ofiarować klasykę, niekoniecznie tę najbardziej znaną, warto pogrzebać w antykwariatach za najstarszymi wydaniami. Czasami przyniosą też jakąś zupełnie niesamowitą pieczątkę biblioteki nieistniejącej od dawna instytucji, do której należały albo dedykację od osoby dla osoby, a obu ich próżno już szukać, można jednak myśleć o tamtych czytelnikach. W ten sposób oprócz bazowej historii — samej fabuły powieści — dodajemy jeszcze historię książki, a to zwykle jest szalenie interesujące, jeśli zwrócić na to uwagę.
 
Mam nadzieję, że Mikołaj dzisiaj do Was zawitał — a jeśli nie, to że zawita pod choinką bądź z innej przyjemnej grudniowej (albo styczniowej) okazji! Powodzenia też w szykowaniu prezentów!

Comments

  1. Kasia

    Mnie wszystkie prezenty związane z książkami by mi się spodobały. A jakby zostały w jakiś sposób spersonalizowane tym lepiej, pamiątka na dłużej a za kilka lat masa wspomnień.

  2. Miłka Kołakowska

    Zgadzam się. Wydania starszych egzemplarzy książek, niekoniecznie pierwsze, ale takie wyszukane z głębi serca w antykwariatach, mogą być świetnym prezentem dla miłośnika klasyki. Książka z autografem to również prezent, który sama z chęcią bym otrzymała, to świadczy, że obdarowujący trochę się postarał i mu zależy. Pozdrawiam 🙂

  3. zabaa

    Jak byłam mała to lubiłam tak pisać biografie swoich sióstr i im to potem dawać. A teraz się śmiejemy po latach ilekroć do tego zajrzymy 😀 I przyznaję, że mega podoba mi się Twój pomysł z portoflio powieści!!! Ja się chyba zacznę przygotowywać do takiej akcji i za rok będzie gotowe 😀

    1. Post
      Author
      admin

      Cudowna sprawa, nie dziwię się wcale, że to taka fajna pamiątka :). Czy to znaczy, że było ich więcej niż jedna? Mnie w dzieciństwie zdarzyło się pisać mitologię — zeszyt mam do dzisiaj, bardzo lubię go czasami przejrzeć ;). Powodzenia z portfolio, bo zabawa jest naprawdę świetna, a ileż się można dowiedzieć różnych "smaczków" dotyczących danej powieści! Korzyść jest podwójna, jeśli i my daną powieść lubimy na równi z przyszłym obdarowanym :).

    2. Franca

      Zadziwię Was! Jak byłam mała to postanowiłam napisać… encyklopedię! Kupiłam najgrubszy zeszyt jaki znalazłam w sklepie, każdej literze przydzieliłam odpowiednią liczbę stron i z całą pasją kilkulatki zabrałam się do pracy. Niestety, projekt upadł podczas próby selekcjonowania materiału, który miałby znaleźć się w mojej encyklopedii.

    3. Post
      Author
      admin

      Och, wcale się nie dziwię :). Mam wrażenie, że selekcjonowanie materiału do książki to coś, z czego trudno wyrosnąć ;). Ale mam nadzieję, że chociaż kilka haseł powstało i jest do czego zaglądać!

  4. Tarnina

    Pyzo, wszystkie pomysły są świetne! Najmniej przemawiają do mnie autografy, bo nie należę do osób, które ustawiają się po nie w kolejkach, ale takie na przykład portfolio książki, albo książka wzbogacona – nie musi być nawet własnoręcznie złożona, bo już samo wklejenie ilustracji jest miłym dodatkiem – ależ bym chciała coś takiego dostać! Na ten drugi pomysł sama zresztą kiedyś wpadłam, tylko jeszcze nie zdążyłam zrealizować :). O kolekcji książek ulubionego autora (albo o kolekcji ulubionej książki) w różnych językach też kiedyś myślałam – więc jeśli to skrzywienie, to nie jesteś w nim osamotniona, chociaż ja nie jestem taką poliglotką jak Ty 🙂

    1. Post
      Author
      admin

      Mam podobnie, autografy zwykle właśnie dostaję, ewentualnie zdobywam przez przypadek, bo akurat nie ma żadnej kolejki albo spotkanie z pisarzem jest w małym domu kultury i przyszło sześć osób ;). Tak, te ilustracje są bardzo fajne, zwłaszcza jak się cierpi na niedobór ilustrowanych książek dla dorosłych — nawet nie trzeba się obawiać, że brakuje nam talentu, wystarczy pomysłowość :). O, to dobrze wiedzieć — mnie się zdarza kupować książki w językach, których kompletnie nie znam, bo to akurat moje ulubione książki (oraz: bo są tanie, co się zdarza ;)), także po prostu lubię sobie czasem zajrzeć ;).

  5. aHa

    My z siostrą, jeszcze zanim poznałyśmy pojęcie "fan fiction" obdarowywałyśmy się wzajemnie pamiętnikami pisanymi "rzekomo" przez jakieś postaci z naszych ulubionych – najpierw bajek, potem filmów, wreszcie seriali, a także np. sportowców, aktorów itd. Pełnymi rysunków, fotosów, naklejek, zagadek, rzeczy zrozumiałych tylko dla nas, czyli jak to się teraz nowocześnie mówi inside jokesów i easter eggów oraz crossoverów typu skoczkowie narciarscy spotykają Muminki 😉 Ostatnim moim wyczynem (już dość dawno temu niestety) był pamiętnik Ojca Dżeka z "LOST" 😉 Z kolei moja trzynastoletnia wówczas siostra stworzyła piękną historię o Euro 2004 z perspektywy pluszowej zabawki Luisa Figo. Strasznie miło wrócić do czasów, gdy było się piszczącą fanką 😉

    1. Post
      Author
      admin

      Cudowne :). Zwłaszcza, że jeszcze z tyloma rzeczami w środku, takie małe (nomen omen) opus magnum w liczbie mnogiej. Wcale się nie dziwię, że miło się do tego wraca!

    1. Post
      Author
    2. Franca

      Hmmm… Myślę, że mój Mikołaj albo nie jest wystarczająco kreatywny (przepraszam, że to napisałam!), albo nie wytrwałby zbyt długo przy jakiejkolwiek lekturze, którą ja uznaję za genialną 🙂

  6. Wojciech Koladyński

    Do mnie taki Mikołaj może zawitać nie tylko w grudniu, ale też z okazji urodzin, imienin i rocznic! Świetne pomysły i przy każdym od razu obmyślałem sobie, jakie u mnie mogłoby to mieć efekty (w wersji "obdarowywany" i "obdarowujący"). Z racji zamiłowań do mnie mógłby przyjść też taki Mikołaj muzyczny – kalendarz z zaznaczonymi datami premier płyt Anny Marii Jopek? Marzenie 😉 Ale i taka np. Osiecka z ilustracjami? Cuda wianki!

    1. Post
      Author
      admin

      Jasna sprawa, skojarzyłam takie ręcznie robione prezenty z Mikołajkami, ale to rzecz jasna nie oznacza, że takimi pomysłami nie można się częstować i z innych okazji (oraz w innych konfiguracjach — można by spróbować także z filmem, serialem, muzyką właśnie czy teatrem; ogranicza nas tylko kreatywność i oczywiście ulubione medium obdarowywanego :)).

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.