Mamy już zatem sprzęt i miejsce, kładziemy więc naszą książkę w jakimś mało sprzyjającym miejscu. Polecam pod lampą, wtedy uzyskamy doskonały efekt odbijania się lampy w okładce książki, co sprawi, że jej fragment (okładki, nie lampy) będzie słabo widoczny, a jak się postaramy, to zamiast części fotografowanej książki otrzymamy wielki, świecący blik, zupełnie niefunkcjonalny na użytkowej, bądź co bądź, fotografii.
Dobrze by było stanąć tak, żeby oprócz błysku lampy uchwycić także własny cień, przysłaniający książkę. W końcu kto zabroni autorowi w ten sposób dodać siebie do fotografii? A że zasłaniamy książkę? Tym lepiej, w końcu chodzi nam o złe zdjęcia. Położmy też książkę w mało malowniczym miejscu, po czym źle wykadrujmy. Niech to będzie stolik kawowy z uciętym rogiem, dywan zupełnie nie odpowiedni do kolorystyki naszego zdjęcia (wystrzegajmy się jak ognia odpowiednich kolorów — nie ważcie się też obrabiać później zdjęć, bo jeszcze coś możecie poprawić, a wtedy biada!).
Duży problem sprawia także kadrowanie i ustawianie ostrości. Wcale nie jest łatwo zrobić zdjęcie książki tak, żeby uchwycić na nim rozmazaną książkę i ostre tło. Polecam jednak garść wypróbowanych sposobów: koty zwykle skupiają na sobie większość ostrości, więc spokojnie można robić im zdjęcia z książkami, postarają się nam pomóc zrobić te złe. Nie wahajmy się przed zbliżeniami na książkę, wtedy lekki rozmaz gwarantowany, a przy tym miejmy w pamięci porady wcześniejsze, więc nie kadrujmy zbyt starannie.
Do tego jeśli już fotografować jakąś stronę, to też z bliska, żeby efektowanie się nam rozmazała. Utnijmy kawałek cytatu (niechże się ten czytelnik domyśli, co jest dalej), a pokażmy środek książki — niewiele wnoszący do czegokolwiek, ale nie o wnoszenie nam tu przecież chodzi. Żadnego wygładzania ani prostowania — ma być surowo, mało informacyjnie i im mniej widać, tym lepiej.
Comments
Pyzo, u nas pogoda wspaniała na piknik, choć trochę chłodno, tylko trawa strasznie mokra, więc sobie nie posiedzimy 😉
Ale jutro u mnie zdjęć książek nie będzie: ani złych, ani dobrych, ani słodko kiczowatych (co mi się zdarza najczęściej ;)). Po prostu wydanie "Małych kobietek", które pożyczyłam z biblioteki jest tak paskudne, że postanowiłam nie katować czytelników jego widokiem. Do jutra!
Author
Tu już też się wypogodziło, ale to nie zrekompensuje braku zdjęć ;). Nawet z paskudną okładką. Swoją drogą nie wiem, czy gdzieś jest ładne polskie wydanie "Małych kobietek", bo i moje było dość brzydkie, a szukałam w trzech bibliotekach takiego porządnego. Może te po prostu zostały rozpożyczone szybciej ;).
Haha 🙂 Faktycznie, zawsze ma się pod górkę z tymi zdjęciami. Jak chce się zrobić ładne to też zawsze zwykle wychodzą jakieś kiepskie.
Kiedyś robiłam dużo zdjęć na bloga, ale zaprzestałam tego nawet nie z powodu, iż zdjęcia mnie nie satysfakcjonowały, ale dlatego, że ich zamieszczanie zajmuje ogromnie dużo czasu! Sama aranżacja sesji (tak sesji, żeby ta lampa nieszczęsna nie odbijała się od okładki, by było światło, cienie nie właziły w kadr), obróbka, zmniejszanie, zamieszczanie to dużo czasu, którego obecnie praktycznie nie mam (ach, te prawnicze szkolenia zawodowe).
Zainspirowałaś mnie jednak, aby o tym tworzeniu zdjęć napisać. Może nie jestem jakimś ekspertem w tej dziedzinie, ale zawsze starałam się, aby zdjęcia były przyjemne. I może jak w końcu znajdę faktycznie czas to taki przewodnik uczynię 🙂
A
Author
Napisz koniecznie! Mam świadomość, że zapewne ładne zdjęcia to coś, czego można się nauczyć przy włożeniu w to wysiłku (i to by było coś bardzo przyjemnego do nauczenia się, więc kto wie, może kiedyś ;)), zresztą brzydkie zdjęcia robię niespecjalnie, ale jakoś tak jak fotografowałam właśnie "Rozważną i romantyczną" do wpisu to pomyślałam, że tak się staram, staram, a im bardziej się staram, tym dziwniejsze mi te zdjęcia wychodzą ;).
No cóż, sama też mistrzynią nie jestem, w czym nie pomaga mi fakt, że nie mam de facto w mieszkaniu fajnego miejsca, gdzie mogłabym wyeksponować książki do zdjęcia – zawsze jest albo za ciemne, albo za jasne. Ile to razy oglądałam pomysłowe zdjęcia kompozycji książkowych (np. na Instagramie) i wzdychałam, że ja tak nie umiem. Nie umiem i już.
Author
Oj tak, na Instagramie są takie konta, które się ogląda z ogromną przyjemnością :). I właśnie te kompozycje — zawsze lubię oglądać takie z pomysłem, nie muszą być wcale barokowe, ale właśnie żeby widać było tę ideę zza zdjęcia, aż się wtedy człowiek chce sam nauczyć takie coś robić ;).
Rozbawił mnie ten wpis 😀
Od jakiegoś czasu myślę o zdjęciach inspirowanych wpisami, ale na razie nie mieści mi się, to w dobie 😀 Wystarczy, że muszę ogarnąć banerek tytułowy (i pozostałe blogi, które wiszą głównie na zdjęciach). Ale fotki książek w ładnej scenerii bardzo lubię oglądać 🙂
Author
Taki był zamiar ;).
No właśnie — to jest coś, co wymaga wysiłku i umiejętności. Trochę jak z pisaniem zresztą, ale trzeba wziąć pod uwagę więcej okoliczności i do tego jednak to, czym i gdzie fotografujemy ma znaczenie, przy pisaniu jednak minimalne ;).
Świetny wpis 🙂 Mój blog byłby martwy bez zdjęć, ale na szczęście książki fotografuję rzadko 🙂
Author
Dziękuję :). Mam wrażenie, że moje zdjęcia nie książek cierpią na podobną przypadłość: im bardziej się staram, żeby były ładne, tym dziwniejsze wychodzą ;). Ale nie będę się krygowała: czasami jakieś dobre uda mi się zrobić ;).
😀 Ja co miesiąc zwierzając się internetowi ze swoich książkowych zakupów publikuję swoje niezwykłe dzieła… Mam nadzieję, że aż tak źle nie jest. Ale ostatnio się sama wkurzyłam, bo wielce profesjonalnym aparatem z obiektywem że hej robię gorsze zdjęcia niż AjFonem… Nie wiem jak to jest możliwe, znaczy wiem, jak się nie umie, to im głupszy sprzęt tym lepiej , ale mnie to denerwuje! Bo chciałabym strzelać pinterestowe dzieła sztuki 😉
Author
Ha, to fakt, zwłaszcza teraz, kiedy okazuje się, że wszyscy robimy zdjęcia i wszędzie są zdjęcia, no i okazuje się, że nasze tymi pinterestowymi dziełami sztuki nie są ;). Ale pocieszę Cię: mój Domownik posiadł tę niezwykłą umiejętność, z której się oboje śmiejemy, że potrafi zrobić poruszone zdjęcie każdym, nawet najlepszym aparatem, z milionem stabilizatorów, na statywie i zupełnie nieruchomemu celowi ;).
Mnie to przydałby się wpis odwrotny: jak robić ładne zdjęcia, od dawna czegoś takiego szukam. 😉 Nie mam naturalnej (dla niektórych, np. mojej mamie takie rzeczy przychodzą łatwiej) umiejętności ustawiania się i zawsze na zdjęciu pojawia się mój cień albo błysk. 😉 Ale cały czas próbuję, bo mimo wszystko wolę dodawać własne próby, nawet kiedy są nieudane, niż wklejać okładki dostępne na stronie wydawnictwa. Rozumiesz, chcę, żeby wszystko było jak najbardziej moje. 😉 Pozostaje mieć nadzieję, że nikt nie ucierpiał, patrząc na te rozmazane okładki. 😉
Author
Rozumiem, to jest coś, co bardzo mi się podoba na blogach z tymi właśnie udanymi, pięknymi zdjęciami. Sama bym wcale nie płakała, jakby ktoś napisał wpis jak robić książkom dobre zdjęcia (tak rzucamy z Kasjeuszem tę prośbę w przestrzeń, może ktoś usłyszy i napisze ;)).
Pozwoliłam sobie przeczytać komentarz powyżej o twoim Domowniku i poruszonych zdjęciach – również posiadam tę umiejętność. 😉 Dziewięć na dziesięć zdjęć zawsze jest poruszonych, a ja nawet nie wiem dlaczego. Tak naprawdę po dwóch latach fotografowania książek nauczyłam się tylko jednego: nigdy nie robić zdjęć w pokoju albo przy lampie, zawsze wychodzę do ogrodu, kiedy jeszcze świeci słońce (czyli teraz mam coraz mniej czasu na te swoje próby). 😉
Author
Nieubłaganie przyszła jesień, potem zima, faktycznie w tym sensie światła jest coraz mniej i trzeba czekać do przesilenia zimowego, żeby znowu wstawać z myślą "och, jak cudownie, nie ściemnia się już o 15:00" ;). Domownik bardzo się ucieszył, że nie jest sam! 🙂
Się pośmiałam 😀 Osobiście lubię robić zdjęcia, choć mam problem z jakimś fajnym miejscem, w którym książki wyglądałyby ciekawie 🙂 Aparat mam raczej do luftu, ale jak się postarać to i czymś takim da się zrobić coś fajnego 😀 A później takie drobiazgi jak światło, cienie czy kolory można obrobić w programie. Wychodzą cuda 😉
Pozdrawiam serdecznie! 😀
Author
Prawda, że obróbka potrafi nieudane zdjęcie podrasować, ale też prawda, że trzeba mieć dobry pomysł na takie zdjęcie: miejsce, światło, dobór kolorów i tak dalej. Nie jestem mistrzem ani w jednym, ani w drugim, ale za to z jeszcze większym podziwem patrzę na tych, co posiedli tę trudną sztukę :). Również pozdrawiam! 🙂
Miałam wrażenie, że ten post był o moim blogu…. Ale trzeba się z siebie śmiać. To się śmieję.
Author
To znaczy, że mamy podobne doświadczenia z robieniem zdjęć ;). Ale nie jesteśmy same :).
Staram się przyglądać swoim zdjęciom, ale faktycznie wychodzi różnie. Wyłączyłam lampę błyskową i robię w ciągu dnia. Ale i tak jest różnie. Ale co tam. Jak wygląda znośnie to pstrykam.
Author
"Jak wygląda znośnie to pstrykam" — podpisuję się, tak brzmi i moja strategia :)!
Moje życie w pigułce ;D
1.Robienie zdjec stron ksiazki dostepnej tylko w DNB w Lipsku.
2.Powrót do domu. Wszystko niewyraźne
3.FUUUUUUUUUUUUUUUUUUU….
Author
Mądry Polak po szkodzie ;). Nie, a tak serio: jeśli fotografuję książkę do czytania i wiem, że to jedyna po temu okazja, to zawsze od razu zgrywam zdjęcia, żeby zobaczyć, jak wyszły. Właśnie po podobnej akcji, kiedy czytałam rozchwiane literki i popłakiwałam z cicha ;).
Też podziwiam te osoby, którym udaje się robić ładne zdjęcia książkom 🙂 A tak nawiasem mówiąc, świetny post!
Author
Dziękuję :-)! A ja już z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że da się nauczyć, choć do mistrzów mi daleko ;-). Ale zabawa nadal pozostaje przednia.