Co się działo we wrześniu albo podsumowanie miesiąca

Wrzesień był badzo przyjemnym miesiącem, przynajmniej jeśli
chodzi o pisanie i czytanie w każdym razie. Może to te słynne
długie jesienne wieczory? Chociaż tak po prawdzie to przecież one
się mają dopiero zacząć. Hm, siła autosugestii?

Zacznijmy może dzisiaj mniej typowo, niech forma dostarczy tyleż
rozrywki, co treść. A zatem:

Wrześniowe
ścieżki na bloga

Fantasy o Prusach –
słuchajcie, brzmi
fantastycznie! Czy ktoś coś kojarzy? W „Kiedy Bóg zasypia”
Rafała Dębskiego pojawiają się poganie knujący przeciwko
porządkowi społecznemu, ale zdaje się, że nie Prusowie. Prusowie
z ich fantastycznymi tatuażami pojawiają się w „Niewidzialnej
koronie”, ale tego bym z kolei nie nazwała zupełnie „fantasy
o Prusach”. A może o Prusach jako kraju? O rety, to bym
czytała: mgła, mnóstwo koperku, wielkie lipowe aleje i w tym
wszystkim bohaterowie porozumiewający się pattdeutschem; mogą być
smoki, mogą czarownice, nawet jakiś Prus może być.

Tylko przyjaciele kradną
nasze książki –
jasna
sprawa. To akurat cytat z Rogera Zelaznego, jaki przywołałam tutaj

Ciekawe prezenty – nie
wiem, czy o to do końca chodziło poszukiwaczowi, bo cóż ja mogę w tej materii podpowiedzieć? To raczej tendencyjne pytanie. 

Co znaczy „arbesa”?
nie wiem, szczerze się
przyznaję, za to Jakub Arbes to taki znakomity, straszący czeski
pisarz, który domaga się przetłumaczenia na polski (jest tylko
jeden fragment jego opowiadania, po polsku znany jako „Tęczowy
punkcik nad głową”); serio – straszy nieźle, bardzo w stylu
Poe’a, ale sami wiecie: w Pradze, po starych kościołach, zderzając
rzeczy pozornie racjonalne z takim „hej, ale jednak tam było
coś dziwnego!”.

jak napisać opowiadanie
z dialogiem przygoda ze stworami –
może
w tych Prusach?

nie czytają
Kraszewskiego –
tym smutnym
okrzykiem szukający trafił zapewne na mój post, w którym się skarżę, że mi Kraszewski nie idzie; ale potem może odkrył, że coś w tym roku jednak przeczytałam.
Ja jak ja, ale przecież inni czytają więcej

Wrześniowe urocze zwierzaki: papużki, stąd.

Wrześniowe
lektury

We
wrześniu czytałam dalej Lema. Nie zachwyciły mnie kolejne
spotkania z Ijonem Tichym, czyli „Kongres futurologiczny”,
„Wizja lokalna”
i „Pokój na Ziemi”,
za to zupełnie ujęło „Fiasko”,
awansując na moją ulubioną powieść Lema. Przeczytałam również
niby-kryminał Lema „Katar”.
Wystartowałam przy okazji w konkursie na recenzję Lema, więc jeśli
nie macie jeszcze dość czytania tego, co o Lemie piszę, możecie
zobaczyć teksty o Ijonie Tichym, o kosmicznych podróżach dzielonych lat
i o „Człowieku z Marsa” z perspektywy innych Lemowych
powieści
.

Ci,
którzy się martwią, że po przeczytaniu Lema popadnę w smutek,
mogą zobaczyć, że plany są bogate, a książek nie brakuje – o
tym co będzie się działo jesienią, pisałam tutaj.
A o tym, co dalej po Lemacie, o tutaj. Jeszcze raz powiem, że się bardzo cieszę, że Wam się podobało
– bo i mnie podobało się przebardzo.

A oprócz
Lema przeczytałam też powieść z lat 90., „Chodźmy razem”, trochę sentymentalnie, a trochę, żeby zobaczyć, jak zniosła
próbę czasu, a trochę, bo akurat miałam w domu, więc czemu nie.
Odpowiedź na wszystkie te kwestie zawiera się w lakonicznym „nie
bardzo”. Z domowych zbiorów wyczytałam też „Kiksy klawiatury” Terry’ego Pratchetta i bardzo je polecam, bo to
mądra książka, a mądre książki jednak wcale się tak często
nie trafiają.
Usiłowałam też rozgryźć „Jak wytresować kota”
i byłoby całkiem zabawnie, gdyby wydawca nie powtarzał dowcipów
DUŻYMI DRUKOWANYMI LITERAMI. Na wypadek chyba, gdybym nie
zrozumiała, że mam się śmiać. Krzywda, bo autor bardzo zręcznie
okołokocie problemy ogrywa.

Odbył
się też pyszny francuski Piknik z klasyką – a konkretnie ze
„Zbrodnią Sylwestra Bonnard” Anatole’a France’a. Niby nic szczególnego, a jak miło się czytało – i rozmawiało!
W przyszłym miesiącu gromadzimy się wokół „Małych
kobietek”, pamiętacie?

Wrześniowe
wpisy

Ja wiem, że piszę bardzo dużo, ale też wiecie, chciałabym się
faktycznie utrzymać w tej formie w związku z tym, że tak sobie
postanowiłam na nowy rok. Głupio by było zrezygnować, prawda?
Dlatego teraz szybko się streszczę:

Ulubiony:
wpis na dzień świętego Wacława o tym, co możemy nazwać „literaturą czeską” i
jak to się ma do takiego poglądu, że literatura narodowa to jest
literatura w danym języku (a pod spodem bardzo ciekawa dyskusja –
zresztą, jeśli w pewnym momencie najdzie Was ochota do włączenia
się do rozmowy pod dowolnym wpisem, to nie ma sprawy, mail mnie
powiadamia o tym i mogę przydreptać i dyskutować dalej).

Najpopularniejsze: 

Smutne
i opuszczone:
właściwie tylko
formalnie, bo zebrał najmniej odwiedzin, wpis o tym, jak to jest z
impulsami do czytania,
kiedy jesteśmy dziećmi (niech Gryzipiór
pamięta, że ja się w razie czego na ten portal piszę!).

Wrześniowe
dyskusje
Literackie wykopki albo idzie jesień, czas się uzbroić w lekturę!
o tym, że to przyjemne znajdować po domu książki, o tym, co
będziemy czytać jesienią i ogólne wyrazy radości, wsparcia i
oczekiwania 

Polscy Tolkieni atakują albo nie ufaj obwolucie – o tym, co nas denerwuje,
kiedy ląduje na okładce i wcale nie zachęca; okazuje się, że
jako czytelnicy jesteśmy dość nerwowi, a z drugiej strony barykady
może to wyglądać jeszcze inaczej (tak,
aHa,
czekamy na wpis!)

Festiwal spojrzeń albo o „Dumie i uprzedzeniu” BBC (1995)
– dyskusje około Austenowskie (swoją drogą, chyba znalazłam
nazwę dla mojego czytania Austen, z której jestem zadowolona:
austentacje) zawsze sprowadzają się tu jakoś do tego, że
koniecznie muszę przeczytać „Mansfield Park” (dzięki
owadziej sieci zakupiony w piątek), ale tutaj wyjaśniamy sobie
uroki mokrego pana Darcy’ego (zobaczcie, twórcy też się nie spodziewali, że to będzie taka działająca na wyobraźnię scena)
i czy Lizzie była odludkiem.

Po co nam gatunki literackie? Albo o albo-albo – no i właśnie,
jedni gatunków bronią, inni nie bronią, a wszyscy jesteśmy raczej
wyważeni. Zadowolona jestem w ogóle, że ten wpis w końcu
napisałam, bo zapowiadałam, zapowiadałam, ale w końcu nad nim
przysiadłam.

Denerwujące rzeczy, które sama sobie robię przy czytaniu albo dlaczego, Pyzo, dlaczego? — i, jak się okazuje, nie tylko ja.
Najwięcej przyznań zebrało odpływanie od tekstu w kierunku myśli
własnych.

Pierwsze wrażenia albo kupiłam kolorowankę – rozmowa nieoczekiwanie
zeszła na temat puzzli, co sprawiło, że przywieźliśmy sobie na
zimę z Domownikiem z domów rodzinnych zestawy puzzli, niemniej
nadal koloruję, a że nawet farbami, to pewnie jak zbiorę kolejną
porcję obserwacji, dam Wam znać. 

Wiecie, że zawsze czytam i staram się odpowiadać, więc można
zawsze się dołączyć do dyskusji, nie zostaniecie przeoczeni.

Dzięki Wam wszystkim za kolejny miesiąc, spędzony na czytaniu, pisaniu i rozmawianiu o czytaniu i pisaniu. W październiku będzie
więcej Jane Austen, będą polscy klasycy, będzie o tym, jak się
czyta (wiadomo) i jeszcze o Lemie (jasna sprawa). A jak się
zorientuję, dni czego przypadają na ten miesiąc – oprócz Dnia
Nauczyciela – to będą i wpisy okolicznościowe! W razie czego
przypominam, że możecie zaproponować swoje pomysły, jeśli będę
w stanie, to napiszę (innymi słowy: zdarza mi się pisać takie
wpisy „zamawiane” ku ogólnej radości i pokrzepieniu
serc).

Comments

    1. Post
      Author
      admin

      Wnioskuję, że przynajmniej jeśli chodzi o gust książkowy — skoro kradną, znaczy, że podobają się im i nam te same książki ;).

  1. Ekruda

    Ja chyba też uwierzyłam w długie wieczory, bo jakieś rekordowe liczby przeczytanych książek zamajaczyły mi na goodreadsie. A może to dlatego, że walczyłam z przeziębieniem, a jak wiadomo na przeziębienia najlepsze są okłady z książek 🙂 Lemem budziłaś moje wyrzuty sumienia, bo od stu lat mam w stosiku "Dzienniki gwiazdowe" i nie mogę się do nich zabrać. Zamiast to zmienić, z ulgą wypatruję Jane Austen 😉 Dobry wrzesień, niech październik też się uda!

    1. Post
      Author
      admin

      Przeziębienia, podróże i długie wieczory — chyba najlepsze sposoby na czytanie ;). Ale nie wolno pomylić z grypami, podróżowaniem w grupach i nadgodzinami ;). A "Dzienniki gwiazdowe" przeczytaj, przeczytaj chociaż pierwszą podróż Ijona, zobaczysz wtedy, że niesłusznie zalegają w stosiku! Jane Austen budzi za to moje wyrzuty, więc najwyższa pora się z nią lepiej poznać ;).

  2. Alicja Szymańska

    Austentacje brzmią zacnie.
    Zdecydowanie pamiętam o portalu. 🙂 Będę po partyzancku podrzucać pomysł każdemu, kogo interesuje literatura dziecięca. Takie badanie gruntu. Zobaczymy, co wyjdzie!

    1. Post
      Author
      admin

      Trzymam kciuki, bo bardzo to jest ciekawa wizja i myślę, że przy odrobinie szczęścia i pomysłu udałoby się na to zdobyć finansowanie z instytucji zajmujących się promocją czytelnictwa. W razie czego wpisz mnie na pokład ;).

    1. Post
      Author
      admin

      Zamierzam, zamierzam jak tylko się faktycznie zrobi jesiennie, bo tak jakoś czuję się teraz nie w nastroju do sięgania po niego. Utknęłam na "Rozważnej i romantycznej", bo mam takie poczucie, że jakoś to jeszcze nie jest ten okres roku, kiedy się to najlepiej czyta. Dlatego zaraz się zrobi bardziej jesiennie, las zżółknie, a ja siądę do oryginałów Austen :).

    2. Tarnina

      No nie wiem, ja przeczytałam wszystkie w zeszłym roku od czerwca do sierpnia i wydaje mi się, że to właśnie świetne książki na lato 🙂 Ale oczywiście w żadnym razie nie czekaj do lata! Jednak "RiR" rzeczywiście jest trochę nużąca, więc Ci się nie dziwię.

    3. Post
      Author
      admin

      Hej, to może w takim razie wcale nie kwestia aury, ale doboru książki? Może spróbuję w międzyczasie się przerzucić na inną, ale jeszcze planuję, że w przyszłym tygodniu się wciągnę (bo chciałabym obejrzeć ekranizację, a jakoś tak jak już zaczęłam książkę, to nie umiem bez tego ;)).

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.