właściwie nie tyle wpadłam, co podpatrzyłam, bo ostatnio na kilku
czytanych przeze mnie blogach opublikowane zostały notki pod tytułem
„100 książek, które chciał(a)bym przeczytać”. Pomyślałam
więc sobie, że właściwie czemu nie, może by tak przejrzeć różne
moje listy, wybrać z nich książki, które mnie kuszą, ale
zastosować przy wyborze jakąś określoną strategię. I tak
powstała ta lista. Są to książki, które planuję przeczytać od
lat – czyli nie ma tu książek, które wrzuciłam sobie na
przeróżne listy już po założeniu bloga, a imię ich milion –
ale jakoś się z różnych powodów nie złożyło. O każdej piszę
słów kilka, czyli co ona na tej liście właściwie robi, bo nie
byłabym sobą, gdybym nie napisała. Przy okazji zaś pomyślałam
sobie, że to niezła próba, zobaczyć, czy może coś zostanie mi
bardzo doradzone albo stanowczo odradzone przez kogoś z Was.
jest 25, bo po pierwsze, jak już napisałam: czas dzisiaj, oj czas
mnie goni, a po drugie będę miała 75 w zanadrzu na jakiś kolejny
zagoniony weekend.
Siekierezada albo zima leśnych ludzi E. Stachura
Wylądowała na mojej liście jeszcze w liceum. Właściwie klimaty okołostachurowe są mi (poza poezją) całkowicie obce i nie mam do dzisiaj pewności, co też w „Skierezadzie…” znajdę, ale mam poczucie, że jakiś kawałek rzeczywistości mnie omija.
Kamień na kamieniu W. Myśliwski
Zakochałam się w Myśliwskim zeszłej wiosny i staram się go sukcesywnie czytać, „Kamień…” kusi mnie zwłaszcza tematyką mocno wiejską i teoretycznie prozaiczną, ale sądząc po sposobach konstrukcji fabuł, Myśliwski musi tu robić niesamowite rzeczy.
Wiatr od morza S. Żeromski
Jakoś tak się na tego akurat Żeromskiego zasadzam i czaję, bo są tam fragmenty o północnych rubieżach dzisiejszej Polski, czyli o moich przeróżnych Prusach, więc jakżeby nie przeczytać. Poza tym mimo wszystkich wad pisania Żeromskiego lubię go od czasu do czasu poczytać (i jak dobrze pójdzie niedługo na liście przeczytanych przybędą mi „Popioły”, w każdym razie taki jest plan).
Wojna domowa M. Michałowska
Wierzcie lub nie, serialu nigdy nie obejrzałam w całości i zasadniczo bardzo oględnie wiem, o co w nim chodzi. Dobrze by więc było, pomyślałam, zobaczyć, co też tak wszystkich zachwyca, i zajrzeć do książki. To zresztą moja wypróbowana strategia: jeśli nie ma w pobliżu nośnika DVD z serialem lub filmem – skoczyć do biblioteki i zobaczyć, czy nie mają książki.
Zły L. Tyrmand
Już wspominałam niedawno, że na „Złego” poluję jakiś czas, ale w bibliotece, gdzie go mają, zasadniczo go nie mają, bo są kolejki, że hej. Udało mi się kiedyś dostać gdzieś jakiś egzemplarz, ale miał tak mikroskopijne litery i nieistniejące marginesy, że zwyczajnie nie dałam rady, myśląc sobie „ej, przecież kiedyś ta kolejka się skończy!”.
Ziemia obiecana Wł. Reymont
Bo „Chłopi” mnie zachwycili, a „Ziemia obiecana” wygląda na doskonałą i wciągającą fabułę: wszystko mnie do niej wabi oprócz wydania, które mam pod ręką (znowu: litery! Marginesy!) i tak się jakoś ta lektura od lat odwleka. Ale wiadomo, nic straconego.
Absalomie, Absalomie… W. Faulkner
Bo zupełnie Faulknera nie znam, „Absalomie…” to trochę strzał w ciemno i już nie pamiętam, czemu wylądował na mojej liście. Może dlatego, że był na „a”? Nie wykluczam.
Dom pana Biswasa V. S. Naipaul
Pewnego upalnego lata spędziłam doskonały tydzień z „Utratą El-Dorado” Naipaula, które zawędrowało do naszego domostwa, ponieważ kiedyś mój Domownik zachwycił się okładką, i tak leżało nieczytane, póki nie stwierdziłam, że czas najwyższy się z tym noblistą zapoznać. I wpadłam, pomyślałam więc, że miło by było zobaczyć coś mniej eseistycznego, a bardziej beletrystycznego, i tak padło na „Dom…”.
Ktoś we mnie S. Waters
Polecono mi to, kiedy szukałam książek zgodnie z kluczem „kobieta-przeprowadzka-nawiedzony dom” i od tej pory mam tę książkę Waters na uwadze. Ostatnio po przeczytaniu wielu zachwytów nad jej „Za ścianą”, nawet bardziej. W sumie nie przeczytałam jej do tej pory głównie z powodu tego, że nie było jej w bibliotece, z której korzystałam, kiedy sobie tę książkę zapisałam na listę.
Miasteczko Middlemarch G. Eliot
Trochę jak z Faulknerem: zupełnie nie znam twórczości Eliot, a opisy świadczą, że niesłusznie, oj niesłusznie, i że trzeba by na własnej skórze się przekonać, czy mi będzie z nią po drodze.
Na zachodzie bez zmian E. M. Remarque
Pamiętacie taką serię klasyków wydawaną przez Agorę? Otóż w moim domu rodzinnym pojawił się wtedy między innymi Remarque, kupiony przeze mnie z mocnym postanowieniem, że o, teraz sobie go przeczytam. I znowu: pokonała mnie mikroskopijna czcionka i chyba też trochę tematyka, młoda była bowiem wówczas strasznie. W każdym razie od tej pory myślę sobie o tej książce jako takiej, którą koniecznie przeczytać chcę.
Nostromo J. Conrad
Dzieło ogromnie zachwalane mi przez mojego ulubionego Domownika, który zachwala je zwłaszcza do czytania w klimatach letnich i upalnych, ale póki co jakoś widocznie za krótkie były upały i nie udało mi się jeszcze „Nostromo” przeczytać. I to nawet pomimo posiadania całkiem przyjemnego egzemplarza w domowej biblioteczce.
Ojciec chrzestny M. Puzo
Zachwalana mi przez wielu przyjaciół, ale jakoś póki co nie dotknięta przeze mnie powieść. Nie wiem, co mnie tak do końca w niej nie zwabiło póki co, ale bardzo mocna pozycja na mojej liście „do przeczytania”.
Piekło pod pokładem W. Golding
Co innego mogę powiedzieć, jak to, że dwa pierwsze tomy „Trylogii morskiej” przeczytałam z dużą przyjemnością, a trzeci jakoś tak zaginął w odmętach czasu? Po prostu jakoś tak go nie przeczytałam, zostawiając w ¼ na stoliku w domu rodzinnym mego Domownika. I do tej pory nie wróciłam – ale że chcę na własne oczy zobaczyć, co też spotyka w końcu bohatera, na pewno wrócę.
Saga rodu Forsyte’ów J. Galsworthy
Bo to jedna z tych książek, które osadzone są w epoce, która do mnie przemawia, z wieloma wątkami i rozmachem. No to jak nie przeczytać? Póki co serialu nie widziałam, więc jednocześnie nie mam pojęcia co się po czym dzieje, więc tym bardziej – będzie element śledzenia losów postaci z wypiekami na twarzy!
Salka Valka H. K. Laxness
Raz, że na tego islandzkiego noblistę od dawna mam oko, dwa, że historia dziewczęcia z rybackiej osady wśród fiordów brzmi jak jedna z tych fabuł, które trafią w mój gust. A przynajmniej takie żywię przekonanie.
Spuścizna I. B. Singer
Bo słyszałam, że to najlepsza powieść Singera, więc z chęcią się przekonam, jak to z nią jest, na własnej skórze.
Staroświecka historia M. Szabó
Jakoś tak przy okazji któregoś wpisu pojawiła się w komentarzach krótka dyskusja na temat Magdy Szabó, a ja ze zdziwieniem odkryłam, że od dawna mam jedną jej książkę na liście „do znalezienia!”, więc tym bardziej chcę ją teraz przeczytać. Autorki zupełnie nie znam, wiem już, że warto, więc czemu by nie od „Staroświeckiej historii” zacząć naszą znajomość?
Stąd do wieczności J. Jones
Wpisana na listę przy okazji jakiejś innej okołowojennej lektury. I chyba nic więcej nie mogę o niej powiedzieć.
Uczeń Germanów K. Gjellerup
Tak mi się spodobał „Młyn na wzgórzu”, że przetrząsnęłam bibliografię Gjellerupa poszukując czegoś, co mogłoby mi się spodobać równie mocno i padło na „Ucznia Germanów”. Nie wiem już, czy nie aby przez sam tytuł, ale zobaczymy.
Wyjechali W. G. Sebald
Bo Sebald jest doskonałym pisarzem i jakoś przegapiłam jego „Wyjechali”, no to trzeba nadrobić.
Zaufajcie Psmithowi P. G. Wodehouse
Co prawda nie tarzałam się ze śmiechu po podłodze przy lekturze przygód Jeevsa, ale opis akcji „Zaufajcie…” wydaje się bardzo obiecujący. Co prawda książkę wydano u nas tylko raz i to przed wojną, więc nigdzie jej absolutnie nie mogę znaleźć (nawet w FBC!), ale ciągle liczę na łut szczęścia.
Dzikowy skarb K. Bunsch
Już nawet raz został wypożyczony, ale jakoś tak nie zdążyłam go przeczytać przed terminem oddania książek i wrócił do biblioteki. A w ogóle nie znać Bunscha trochę nieklawo, więc ciągle obiecuję sobie zabrać się za niego.
Początek A. Szczypiorski
Nie mam zielonego pojęcia, z jakiego konkretnego powodu wpisałam to sobie jako książkę do znalezienia i przeczytania, ale jako że moje doświadczenia czytelnicze ze Szczypiorskim są póki co dość skąpe, nie zawadzi sobie poszerzyć horyzontów.
Za kogo ty się uważasz? A. Munro
Bo obiecałam sobie dać Munro kolejną szansę, a to jest zbiór opowiadań między sobą powiązanych – a póki co mam wrażenie, że tak pisane opowiadania autorki czyta mi się najlepiej. Liczę więc na to, że to odpowiednia strategia.
rozumianej z chęcią przeczytam i jakie mam plany czytelnicze. Nie
stawiam sobie żadnych dat – ot, to są książki, które po prostu
chciałabym kiedyś przeczytać i jak akurat będą w bibliotece, z
chęcią zabiorę je ze sobą do domu. Może już coś czytaliście i
podpowiecie, czy się nastawiać na doskonałą lekturę, czy raczej
nie robić sobie wielkich nadziei?
bardziej listowy, ale czasami przyjemnie i taki napisać. A jutro
będzie już bardziej problematycznie.
Comments
Pfff, 25. Spojrzałem teraz do pliku i moja lista liczy na dzień dzisiejszy dokładnie 1703 pozycje 😉
U mnie 4265. Na Goodreads, jeszcze mam trochę w notesach.
Author
Wiecie przecież, że kocham listy książek 😉 — ale dla świętego spokoju nie liczę, ile mają pozycji :). Wybieram sobie takie małe fragmenciki, żeby się nie poczuć przytłoczoną i wiedzieć, w jakim ogólnie kierunku czytelniczym się mam poruszać ;).
Też mam w planach "Złego" i też natrafiłam na mikroskopijne literki i się poddałam :)) Wiele mam na swojej liście. Marzę, żeby przeczytać wszystko Dostojewskiego, Orwell'a, Czechowa i wielu, wielu innych 🙂
Author
Widzę, że sporo osób ma ochotę na "Złego", aż chyba przyspieszę proces poszukiwania odpowiedniego egzemplarza (to stare, czarne wydanie ma takie malutkie literki, ale chyba było jakieś wznowienie ostatnio?). Dostojewskiego czytałam kiedyś bardzo dużo, ale wszystkiego nie przeczytałam i nie wiem do końca, czy na niektóre jego książki mam ochotę; za Orwellem, przyznam szczerze, nie przepadam. Jest to pisarz dobry, z tym się zgodzę, a końcówka "1984" prześladuje mnie do dzisiaj, ale nie wiem póki, co czy z wielką chęcią sięgnę po kolejne książki. A Czechowa zaczynam czytać niedługo, bardzo jestem ciekawa :).
"Absalomie, Absalomie" to mój nr 1 na liście książek do ponownego przeczytania. Jakieś dziesięć lat temu porwałam się na czytanie tego w oryginale i trochę się przeliczyłam z (ówczesnymi) siłami. Dobrnęłam do końca, ale mam wrażenie, że wiele mi umknęło. Może w tym roku zmierzę się z tym ponownie. Faulknera zasadniczo bardzo lubię, choć ostatnio, ze względu na ciężki, dołujący klimat, trochę odstawiłam, to nie było to, czego potrzebowałam.
Z "Na zachodzie bez zmian" jest u mnie dziwnie, bo Remarque'a cenię, "Czarny obelisk" jest u mnie w pierwszej dziesiątce ulubionych książek, a tego, co najbardziej znane… nie czytałam. Nie wiem, jak to się stało. Może po prostu na świecie jest za dużo ksiażek 😉
"Spuścizna" jest bardzo dobra, ale czy najlepsza u Singera? Nie wiem. Mnie najbardziej się spodobała "Rodzina Muszkatów", ale może przez to, że była pierwsza?
Author
O, dobrze wiedzieć — zaplanuję go sobie może w momencie, kiedy jest dużo słońca i dobrego humoru, żeby sobie nie dołożyć dołujących klimatów w nieodpowiednim momencie. "Czarny obelisk" kiedyś czytałam, ale byłam zdecydowanie za młoda i szczerze mówiąc pamiętam chyba tylko picie cydru (chyba, że to było w "Łuku tryumfalnym"?). Zdecydowanie wszystkie Remarki się nadają do przeczytania albo re-przeczytania. "Rodzinę Muszkatów" już sobie zanotowałam :).
No i zdecydowanie się zgadzam co do ilości książek na świecie, przynajmniej przy dużych ambicjach i nie takich dużych mocach przerobowych jak człowiecze ;).
Ojej, w jakże dużym zakresie ta lista pokrywa się z moją!
Szykuję się na "Złego" Tyrmanda od dawna, tak samo jak na "Absalomie, Absalomie" Faulknera (i również nie mam pojęcia, skąd akurat ta książka na liście – chyba ktoś polecił mi ją na "dobry początek"). Żeromskiego chciałabym przeczytać jednak "Ludzi bezdomnych", bo do tej pory nie miałam okazji. "Ziemię obiecaną" mama poleca mi już dłuższy czas, jako książkę znacznie ciekawszą od "Chłopów" (nie do końca bowiem przypadli mi do gustu). "Miasteczko Middlemarch" wpisałam całkiem niedawno, po lekturze w oryginale "Młyna nad Flossą" oraz artykule na temat tej autorki znalezionym gdzieś w czeluściach internetu. Sary Waters, Remarque'a, Goldinga, Singera, Sebalda, Munro i Szabó chciałabym przeczytać cokolwiek, bo nie miałam jeszcze okazji się z nimi bliżej poznać. A "Ojca Chrzestnego" poleca mi mój T., jako najznakomitszą książkę, jaką kiedykolwiek czytał – wobec takiej rekomendacji nie mogę przejść obojętnie.
"Wojna domowa" to książka na jedno popołudnie, lekka, ciekawa, zabawna.
Jeśli zaś chodzi o Myśliwskiego to "Kamień na kamieniu" był pierwszą powieścią tego autora, którą przeczytałam. Zaskoczył mnie bardzo pan Myśliwski. Spodziewałam się powtórki z "Chłopów", marnych wynurzeń, martyrologii, a dostałam genialną powieść, napisaną pięknym językiem, soczystą, pachnącą i bardzo słoneczną. 🙂
Author
Tak, tak, spodziewam się po Myśliwskim dokładnie czegoś takiego i cieszę się przez cały czas, że coś tak przyjemnego czytelniczo mnie czeka :).
"Ludzi bezdomnych" czytałam i nie znoszę (autentycznie to jest książka, która mnie potwornie denerwuje), ale ostatnio zaczęłam na nią nieco inaczej patrzeć, bo tam jest kilka tropów, które można interpretować zupełnie inaczej, niż myślałam, co jest jakoś fascynujące (ale chyba nie na tyle, żeby sięgnąć po nich jeszcze raz — a w każdym razie nie za szybko). "Młyn nad Flossą" też bardzo bym chciała przeczytać (mam słabość do młynów i wiatraków), sądząc z tego, co piszesz, warto :).
No i taką widać w miarę uniwersalną mam listę do przeczytania, cieszy mnie to :).
Piszesz, że chcesz dać "kolejną szansę" Munro. Czyżby to co czytałaś do tej pory nie zachwyciło?
Author
No nie bardzo właśnie. Pisałam już o tym kiedyś i póki co nic się jeszcze nie zmieniło: mam problem z wyczuciem tego "czegoś więcej" pod spodem całkiem zgrabnie napisanej historii (ale też nie aż tak zgrabnie, nie wiem, czy kompozycja tych opowiadań aż tak mnie zachwyca, szczerze mówiąc). Do tej pory chyba najbardziej podobały mi się trzy opowiadania z "Uciekinierki", powiązane osobą jednej bohaterki, dlatego "Za kogo ty się uważasz?" wydaje mi się intrygującym wyborem, ale mam jeszcze kilka innych na podorędziu, doradzonych między innymi przez Tarninę, więc będę próbowała :).
Ja mam w planach całą, szeroko pojętą, klasykę.
Author
Nie wiem, czy całą bym chciała, bo to co prawda postanowienie godne podziwu, ale są takie klasyki, do których mnie w ogóle nie ciągnie ;).
"Siekierezada" (i pewnie Stachura w ogóle) ma w sobie coś takiego, że w liceum chce się ją przeczytać – czasy się zmieniają, a chęć pozostaje. (Moje czasy licealne były wcześniej niż Twoje, ale też miałam ten zamiar, też niezrealizowany do tej pory, z tym, że ja mam nawet własny egzemplarz książki na półce).
Cała trylogia morska Goldinga jest wspaniała, więc bardzo polecam Ci dokończenie. Szkoda tylko, że polski przekład nie do końca oddaje humor i język Edmunda Talbota, więc gdyby wpadło Ci w ręce wydanie angielskie, to to bym rekomendowała.
Natomiast "Ktoś we mnie" Sary Waters czytałam w zeszłym roku, nie wiedząc zupełnie nic o autorce, i byłam rozczarowana. Do pewnego momentu było świetnie, rzecz dzieje się po II wojnie światowej i, podobnie jak w "Za ścianą", jest ten klimat życia na bocznym torze, podczas gdy pociąg historii dawno odjechał. W budowaniu tego nastroju Waters jest świetna i może dlatego książka jako całość niezbyt przypadła mi do gustu. Zakończenie po prostu nie sprostało moim (wysokim) oczekiwaniom, poczułam się trochę tak, jakby autorka sobie ze mnie zakpiła.
"Na zachodzie bez zmian" każdy powinien (oczywiście) przeczytać, choć przyznam się, że ja zdobyłam się na to dopiero w zeszłym roku i ta lektura zajęła mi bardzo dużo czasu… Natomiast zgadzam się z Procellą, "Czarny obelisk" też zaliczam do książek ulubionych.
A "Middlemarch" może przeczytamy razem 😉
Author
Tak, chyba w liceum człowiek czuje taką potrzebę, ale wychodzi na to, że ona później zostaje, jeśli się jej odpowiednio wcześnie nie zrealizuje :). To, co piszesz o "Kimś we mnie" jeszcze bardziej mnie zachęca, żeby sprawdzić, o co chodzi! Przy czym "Za ścianą" też, jak wiesz, mam w planach, ale nie wiem w takim razie, czy czytać w mniejszym czy większym odstępie czasu — pewnie i tak będzie zależało od mojej biblioteki :).
Remarki — zdecydowanie do przeczytania bądź powtórki, tak jak pisałam wyżej. To może ciut dziwne, ale mam takie wrażenie bycia nie na bieżąco zupełnie z literaturą w sumie taką podstawową dla zrozumienia pewnych zjawisk i określonego klimatu epoki (a że mamy te cztery lata rocznicowe w związku z I wojną, to tym bardziej to dobry pretekst).
Super! To jest doskonała motywacja :D.
Polecam "Złego" do słuchania:-) Bez kolejki i małych liter:-)
Author
Wiesz, że relacja moja i audiobooków jest skomplikowana, ale im więcej czytam Twoich polecanek audiobookowych, tym większą mam ochotę po jakiś sięgnąć, żeby zobaczyć, czy może się jednak nie przekonam ;).
Siekierezadę czytałam i bardzo, bardzo mi się podobała. Wspaniała książka o psychodelicznym klimacie.
Przez Złego nie przebrnęłam, ale to bardziej ze względów logistycznych bo miałam egzemplarz z bardzo małymi literkami, wiem że to głupi powód, ale niestety.
Ojca chrzestnego uwielbiam, podobnie jak wszelkie książki mafijne.
Author
W sumie nie wiem, jaki mam stosunek do książek mafijnych, chyba właśnie "Ojciec chrzestny" będzie dla mnie takim probierzem ;).
Mnie tematyka mafijna kompletnie, absolutnie nie kręci, wręcz odrzuca, ale "Ojca chrzestnego" przeczytałam z wielką przyjemnością. A teraz dalej omijam książki o mafii szerokim łukiem.
Polecam "Złego", mimo małych literek i braku marginesów – świetny
Author
Będę szukała dobrego egzemplarza, bo coraz bardziej jestem ciekawa :).
Ciekawa sprawa z tymi książkami "do przeczytania". Nigdy mi jakoś w głowie nie postało takie listy tworzyć… Wolę niespodziankę i wierzę, że książki jakoś same nas znajdują w odpowiednim momencie, ale może to naiwne…
A jak tam Twoje odczucia co do Munro? Bo ja też (o ile dobrze zrozumiałam) mam mieszane.
To jak wybierasz następną książkę do przeczytania? Ja nie mam co prawda listy, której się twardo trzymam, co chwila ktoś coś poleci i jeżeli książka jest dostępna to nie czeka w kolejce. Ale w głowie mam tytuły jakiś książek, które kiedyś chcę przeczytać (typu Anna Karenina, Proust, etc) i tytuły takich, po które sięgnę wcześniej.
Author
@Magdalena, aż dzisiaj napisałam o tym, jak by tu wybierać książki ;).
@Barbara P., tak jak pisałam wyżej, nie do końca widzę w Munro to, czym sobie zaskarbiła uwagę krytyki i miłość czytelników, to znaczy to są często utwory dobre, ale nie wiem, czy z aż taką iskrą i takim kunsztem pisane, jak się o tym mówi. Dlatego testuję, bo mam tak, że jak mnie nie zachwyca, to muszę przeanalizować, czemu, a póki co z Munro nie mam jasności :).
@Magdalena: nie wybieram, książka sama mnie wybiera;)
@Pyza: No to mamy podobnie z Munro. Też mi się zdaje, że owszem, dobre, ale że tak powiem – nie aż tak:) Zwłaszcza jeśli się czyta cały tom opowiadań na raz. Dla mnie jeśli chodzi o opowiadania, to mistrzostwo świata to Amos Oz w tomie "Wśród swoich". No, ale przecież jemu Nobla nie dadzą, z wiadomych względów…
Author
Jesteś kolejną osobą w ostatnim czasie, która wspomina mi o "Wśród swoich" — muszę w końcu to wyhaczyć (a póki co dopisałam sobie na listę, żeby pamiętać ;)).
Moja lista tez liczy jakies tysiace egzemplarzy i stale rosnie… Polecam goraco Faulknera, wlasnie "Absalom, Absalom", i Remarque'a – ale tutaj moze jednak "Luk triumfalny". "Czarny obelisk" czytalam kilka lat- tak, tak- nie moglam przez niego jakos przebrnac. "Ziemia obiecana" jest genialna, mysle, ze to za nia Reymont dostal Nobla.
A ja z Twojej listy wybieram Mysliwskiego, którego mam na pólce ale oczywiscie nie przeczytanego.
Author
U mnie też jeszcze kilka nieprzeczytanych Myśliwskich stoi, ale to dobrze mieć zawsze coś w zapasie :).
O, czyli jednak od "Absalomie…" można zacząć — dobrze wiedzieć, że jednak nie wpisałam sobie tego tylko z powodów czysto alfabetycznych :).
O "Absalomie" nie mam, z przyczyn wcześniej wspomnianych, wyrobionej opinii, ale gdybym miała kkomuś polecać Faulknera "wprowadzającego", poleciłabym "Światłość w sierpniu".
Author
Zapamiętam :)!
Na liście książek, które pragnę przeczytać, znajduje się… 4254 tytułów. A lista nadal rośnie… Musiałabym być nieśmiertelna, żeby mi się to udało…
Author
Dlatego dobrze takie listy traktować jako sugestie, a nie sztywne wyznaczniki, bo wtedy człowiek chodziłby ciągle jak struty i szukał kamienia filozoficznego ;).
Czytałam Wiatr od morza (na studiach), Spuściznę (zabieraj się czym prędzej!), "Na Zachodzie bez zmian" (wieki temu), "Staroświecką historię" (czemu nie zacząć właśnie od tej? Hmm, bo nie rzuca zbyt wiele światła na twórczość Szabo, jest zupełnie inna od jej powieści i w zasadzie żeby poznać pisarkę, i tak będziesz musiała się rozejrzeć za innym tytułem),
Nie jestem pewna "Złego" (studia, studia, byle zaliczyć kolejną lekturę), Naipaula w ogóle nie znam, a Munro już skreśliłam (pierwszy tom opowiadań mi się podobał, drugi mnie wymęczył, na więcej nie mam ochoty).
A na mojej liście do przeczytania już, teraz, jak najszybciej z Twoich propozycji mam "Kamień na kamieniu" (ostatnio nawet przeniosłam do z biblioteczki na podręczną półkę), "Nostromo" i "Ziemię obiecaną", może Twój wpis mnie zmobilizuje 😉
PS Czekam na kolejne części, lubię takie listy 😉
Author
O, jakby zmobilizował, byłabym dumna :). Dalsze części na pewno będą!