„Władca pierścieni”
Pierwszy film, „Drużyna pierścienia”, dostał 4 Oscary. Tak naprawdę tylko jedną ze statuetek można by poniekąd wręczyć Tolkienowi. Którą? Tę za charakteryzację, oczywiście! Przecież wiadomo, że twórca Śródziemia pozostawił po sobie mnóstwo notatek i zapisków (które już ujrzały światło dzienne albo które zapewne jeszcze zdążą je ujrzeć) z dokładnymi zapiskami kto, jak i gdzie wyglądał. Oczywiście filmowcy dodali do tego swoją wyobraźnię, ale inspiracja jednak wyraźnie leży po stronie oksfordzkiego profesora. Żadnego z dwóch Oscarów za „Dwie wieże” nie można jednak wręczyć Tolkienowi (bo jednak wiecie, efekty dźwiękowe…?). No, ale worek ze złotymi golasami rozwiązuje się w przypadku „Powrotu króla”. No sami powiedźcie: oczywiście najlepszy film – chociaż ducha Tolkiena nie ma w nim znowu aż tak dużo – jest jednak poniekąd zasługą materiału wyjściowego. To raz. Scenariusz adaptowany – w sumie najłatwiejsza z kategorii do „przypisania” pisarzowi (zastrzeżenia: patrz wyżej) – to dwa. Znowu charakteryzacja – trzy. Scenografia – no przecież bez detalicznych opisów Alan Lee nie zrobiłby takich ilustracji, a potem Śródziemia w Nowej Zelandii – to cztery. No i kostiumy, ewentualnie, też na podobnej zasadzie – to pięć.
Werdykt: Pięć Oscarów – szanowny profesor musiałby mocno zacisnąć zęby na fajce, bo jednak trudno jest nieść tyle statuetek i wciąż mieć wolną rękę, żeby dystyngowanie pykać fajeczkę.
Drugi film to jeden z dwóch przykładów na to, że można zdobyć Pulitzera i przy okazji stać się inspiracją do nakręcenia multioscarowego obrazu (dokonali tego jeszcze „Wszyscy ludzie króla” – po polsku powieść nazywa się „Gubernator” – Roberta Penna Warrena). Mimo że filmowe „Przeminęło z wiatrem” i książkowy pierwowzór (zresztą jak i w przypadku numer jeden) mają ze sobą wspólny punkt wyjścia, a potem się nieco rozchodzą, to przecież gdyby nie pomysł Margaret Mitchell, filmu jako takiego by nie było. Więc statuetka za najlepszy film – odhaczamy. I oczywiście scenariusz adaptowany (o tym, jak powstawał, istnieje bardzo zabawna sztuka „Księżyc i magnolie”, tak swoją drogą). Scenografię – w końcu opisy sukien Scarlett i wyglądu wnętrz zajmują sporą część książki – też moglibyśmy przypasować do osoby autorki.
Werdykt: Trzy Oscary – mimo rozbieżności, Margaret Mitchell nie musi się martwić o popadnięcie w zapomnienie i z błyskiem w oku wygłasza trzy zupełnie odrębne przemowy i dziękuje swoim przodkom za dające inspirację opowieści.
„Forrest Gump”
Tutaj dodam dla porządku, że jestem fanką tego, co z książkowym pierwowzorem zrobiono na ekranie, ale ciii. W każdym razie niepozorna powieść o chłopcu, a potem mężczyźnie, który głównie lubi uprawiać wrestling, na ekranie stała się bardziej przypowieścią o różnych kolejach losu, jakie mogą człowieka spotkać. Dwa Oscary – za najlepszy film i za scenariusz adaptowany – z podobnych racji jak powyższe dałoby się wręczyć Winstonowi Groomowi. Niezależnie od tego, ile z książki faktycznie znalazło się w filmie, to jednak pierwotny pomysł należy do niego.
Werdykt: Skromne dwie statuetki, kilka niezadowolonych twarzy na widowni, ale ogólnie pisarz dość zadowolony, może nawet z tryumfalnie wyciągniętymi do góry Oscarami w dwóch rękach; pudełko czekoladek musiało zostać na ten czas odłożone na mównicę.
„Ojciec chrzestny”
„Hamlet”
„W osiemdziesiąt dni dookoła świata”
„Pożegnanie z Afryką”
wręczane pisarzom (czasami nawet, jak widać, naprawdę). Trochę
się pobawiłam, a teraz pora spożyć trochę trunku z hodowli
Blixen, żeby się przygotować na noc. W końcu nie samą literaturą
człowiek żyje!
którą reklamowano hasłem: „co by było, gdyby Harry Potter
dorósł i został gliniarzem?”.
Comments
Świetny pomysł na zestawienie :). Wydaje mi się, że zwłaszcza Tolkien miał bardzo duży wpływ na przyszły sukces filmu, więc zasłużył na swoje pięć statuetek. Jeśli chodzi o "Przeminęło z wiatrem" i "Forresta Gumpa", to jak najbardziej się z Tobą zgadzam (choć nie czytałam książek). Natomiast niestety nie widziałam jeszcze wspomnianego przez Ciebie "Hamleta", "W osiemdziesiąt dni…" oraz "Pożegnania z Afryką".
Ja też nie mogłam się powstrzymać przez napisaniem o Oscarach i zamieściłam zestawienie książek, których ekranizacje znalazły się wśród nominacji w 2014 roku (o 2015 pisałam już wcześniej). Jeśli będziesz zainteresowana, to zapraszam.
Pozdrawiam,
Książkowe Wyzwania
Author
Dziękuję :-).
Ojej, to "Powrót króla" był najlepszym filmem? Niesamowite! Nie mogłam znieść, kiedy Aragorn w koronie na głowie zaczyna śpiewać (nie mam pojęcia, czy śpiewał w książce, ale w filmie to zdecydowanie nie wyszło) – kiedy trafiam na powtórkę w TV zawsze na tej scenie przełączam na inny kanał 😉 No i bardzo żałuję, że pominięto wątek tego, co się działo w Shire i powrót bohaterów do domu był taki słodki. A w "Drużynie pierścienia" nie mogłam przeboleć, że pominięto postać Toma Bombadila.
Author
W zeszłym roku udało mi się obejrzeć wreszcie pod rząd wszystkie trzy filmy w wersji rozszerzonej, jakoś tak zaraz po powtórce z książki, i w ogóle mam mieszane uczucia i nie wiem już, czy jestem fanką filmowej wersji. Jakoś za mało tam Tolkiena w Tolkienie i właściwie to są filmy zupełnie o czym innym.
A książkowy Aragorn ciągle śpiewa :-). Wszyscy tam zresztą śpiewają ;-).
Rzeczywiście filmy mają inną wymowę niż książki. Przypominam sobie, że po premierze "Drużyny…" Christopher Tolkien negatywnie się wypowiadał o filmie, że był wręcz wbrew duchowi powieści jego ojca.
Nie wiem jak z innymi częściami, ale "Powrót króla" w wersji reżyserskiej to męka 😉
Naprawdę ciągle śpiewa? Zupełnie nie pamiętam 😉
Author
Christopher Tolkien chyba ma w ogóle negatywną opinię o filmach na podstawie twórczości swojego ojca (trochę to teraz rozumiem – kiedyś myślałam, że wydziwia). Podobno więcej praw do ekranizacji sprzedawali nie będą.
Nie, no żeby aż męka, to nie :-). Bawić to bawiłam się dobrze, tylko jako ekranizacje "WP" nie sprawdzają się te filmy jakoś tak za bardzo jednak.
No i śpiewa – zaczyna chyba już na Wichrowym Czubie (ale nie mam teraz książki, żeby sprawdzić) i w ogóle jest taki "ach, stare, dobre czasy, śpiewajmy, chłopcy!". W końcu co innego robić w świecie, który powstał z pieśni ;-).