ekscytacji zapowiadałam wczoraj – dzisiaj na blogu pierwszy
karnawał blogowy! Co to takiego? Nic innego jak subiektywny wybór
notek z innych blogów, które czytuję, a które uważam za godne
polecenia i ciekawe. Zamiar jest taki, że co miesiąc w przedostatni
dzień miesiąca będzie się tutaj na blogu pojawiał taki karnawał,
zbierający to, co ciekawego znalazłam w blogosferze książkowej w
danym miesiącu. Żeby nie odbiegać od tematyki bloga, będą to
wpisy dotyczące książek, czytania, literatury. O, taki jest plan.
krótko, ale czuję się rozgrzeszona, bo polecam Wam sporo miejsc do
długiej i interesującej lektury (i takich do krótkiej, i takich do
oglądania, no, w ogóle dużo miejsc, dokąd warto powędrować)!
Jako
ilustracje dzisiaj screeny z 22 odcinka pierwszej serii „Sailor Moon”. Dlaczego? Dlatego, że to niemalże jest bal maskowy, a jak bal maskowy to maski, a jak maski to karnawał w Wenecji (proste, prawda?) oraz dlatego, że „Sailor Moon” jest wspaniała i ją uwielbiam (również proste), oraz dlatego, żeby innym ewentualnym Moonies tutaj polecić tego cudownego, dowcipnego tumblra o „Czarodziejce…”, na którym przenikliwie i mądrze analizowane są kolejne odcinki starej animacji, nowej animacji i w ogóle wszystko (i naprawdę: wszystko) – z tego miejsca pochodzą wszystkie użyte przeze mnie dzisiaj zdjęcia. |
z bloga Z pamiętnika Książkoholika napisała świetną i wcale nie
narzekającą notkę o tym, jak wygląda blogosfera książkowa, jak
się ma do papierowej krytyki i co można zrobić, żeby wszystkim
blogerom książkowym było weselej. W końcu konstruktywna notka
zawiera zawsze jakieś próby wyjścia z sytuacji określanej jako
no-nie-taka-jak-byśmy-chcieli. Plus dyskusja pod postem też jest
ciekawa, więc w razie czego nie wychodźcie z bloga za szybko!
Milvanna
z bloga Książki mojej siostry otwiera przed Wami interesujące
perspektywy na rynku pracy, jeśli tylko lubicie – a skoro tu
zawędrowaliście, to zakładam, że tak jest – czytać. Na pewno
się nie spodziewaliście, że macie takie możliwości, prawda? No
to teraz już wiecie, co robić – kompletujcie księgozbiór pod
wybraną opcję i podbijajcie świat!
A.
i M. z bloga Crust&dust, który jest blogiem co prawda przede
wszystkim kulinarnym, zaczęli bardzo fajny cykl „Jemy i czytamy”,
w którym co jakiś czas polecają interesujące artykuły – i
książki! – w taki lub inny sposób związane z kuchnią,
kulinariami i jedzeniem. Co więcej, część z wymienianych przez
nich książek wygląda smakowicie nie przez zawartość, ale przez
szatę graficzną, więc jeśli tak jak ja lubicie czytać o podobnych
klimatach i paść oczy pięknem wydań.
Padma
z bloga Miasto książek napisała bardzo zachęcającą recenzję
książki, na którą raczej bym w czasie własnych poszukiwań nie
trafiła. Pomysł na fabułę jest cudownie surrealistyczny, a
recenzja sprawia, że rzucacie się do notatników zapisywać tytuł
książki, żeby nie zapomnieć o nim w czasie najbliższej wizyty w
bibliotece.
Ann
RK z bloga Myśli i słowa wiatrem niesione nie napisała za to
recenzji „Wnuczki do orzechów” Małgorzaty Musierowicz. Za to
nie napisała jej ze swadą, dowcipem i melancholią za tym, co się
stało z tak lubianym kiedyś cyklem z Jeżyc. Przy okazji krótko i
celnie ujęła w swojej nie-recenzji odczucia chyba większości
krytycznych czytelników Borejkowskiej sagi rodzinnej.
Miranda
z bloga Kawa z cynamonem zaproponowała absolutnie najwspanialsze
wyzwanie książkowe krążące po internetach. Rozbroił mnie
zwłaszcza punkt dwunasty. Punkt ostatni sprawia, że wyzwanie robi
się niebezpiecznie łańcuszkowe, ale zasadniczo przeciwko takiemu
łańcuszkowi w rozsądnych ilościach nie miałabym bardzo dużo
przeciw.
![]() |
No i linijki tekstu Usagi też pasują jak ulał (tylko że strawa zasadniczo bardziej duchowa). |
za to znajdziecie godny upamiętnienia wiersz Hansa Christiana
Andersena, który nosi znamiona bliskiego pokrewieństwa z
twórczością Kabaretu Starszych Panów. Jeśli nie znacie,
przeczytajcie, Wasze posiłki już nigdy nie będą takie same.
I jeszcze coś do obejrzenia: Agata
Adelajda z bloga Setna strona pokazuje swoją kolekcję znaczków
z pisarzami. Notka, która w naszym domostwie wzbudziła gorącą
dyskusję, że jak to, wypuszczono znaczek z Tadeuszem Kotarbińskim
i to wielkie wydarzenie zupełnie nie zaznaczyło się w naszej
świadomości?! Niezależnie od tego, czy byliśmy już wtedy na
świecie czy nie.
A jutro ostatni
stycznia, więc w ramach notki będzie podsumowanie miesiąca.
Comments
Och, jak miło 🙂 Dziękujemy 🙂
Author
E, to mnie jest miło :). Więcej takich cudnych tekstów ;)!
Dziękuję za podlinkowanie i miły komentarz! Najwyraźniej warto czasami nie napisać recenzji. 😀
Author
Powiedziałabym: oby częściej! Ale w sumie to nie są za dobre życzenia ;).
Dziękuję za wyróznienie.:) I za udzielanie się w dyskusji. I za link do kolekcji znaczków.^^
Author
O, zawsze do usług :)!