5 typów czytelni albo jak je znaleźć

 Tak
jak obiecałam wczoraj, dzisiaj będzie wpis tematycznie lżejszy,
taki trochę serio, a trochę z przymrużeniem oka. Tematycznie
nabliżej mu chyba do wpisu o miejscach do czytania, bo dzisiaj
zajmiemy się ważkim tematem: czytelnie pierwszej klasy albo jak je
znaleźć. Brzmi odpowiednio magicznie, bo dobra czytelnia to miejsce
naprawdę magiczne. Zazwyczaj jedyne, czego mnie osobiście w nim
brakuje, to herbata. Ale cóż, stan pełnego szczęścia jest trudno
osiągalny.

Czytelnia
naukowa:
to miejsce dość tajemnicze, ze względu na to, że
potrzeba pewnego tajemnego klucza, żeby się w nim znaleźć.
Zazwyczaj. Bo być może Wasze czytelnie miejskie mają swoje naukowe
oddziały, wtedy tajemnym kluczem jest Wasza karta biblioteczna.
Kiedy indziej taką rolę może odgrywać legitymacja studencka. Ale
bywają takie czytelnie naukowe, które skryte przed światem
kontynuują swoją dziwną, tajemniczą działalność, poukrywane w
zakamarkach budynków, o których jakoś dotąd nie
przypuszczaliście, że istnieją. Można więc z grubsza podzielić
je na te nowoczesne – szkło, beton, odsłonięte rury, a czasami
nawet osobne przeszklone kabiny do obłożenia się starodrukami –
i na te, powiedzmy, tradycyjne – krzesła w wieku stosownym, by być
krzesłami z czytelni naukowej, lampki pokryte szlachetną rdzą,
stoły z liczbą stosownych napisów, świadczących o dorobku
kolejnych pokoleń szukających wiedzy.
Ukryta w najwyższej wieży czytelnia naukowa potrafi człowieka pochłonąć… Źródło.
Czytelnia
biblioteki osiedlowej:
czyli zazwyczaj umieszczone między
regałami kilka okrągłych, przyjemnych dla oka stolików, pokrytych
czasopismami i magazynami. Regularne schronienie tych, którzy nie
mają się gdzie schronić albo przeżywają katusze nudy siedząc w
domach. A jeśli do tego gdzieś obok stoliczka stoi miękka
kanapa… Jeśli przybędziemy tam w odpowiednim czasie i
odpowiedniej fazie księżyca, natkniemy się na rozentuzjazmowany
Klub Książki albo spotkanie fanów jakiegoś gatunku literackiego –
wtedy niewykluczone, że zostaniemy stałymi gośćmi czytelni, zaraz
po tym, jak sprawimy sobie kalendarz z zaznaczonymi fazami księżyca.
Odpowiednie miejsce również dla tych, którzy dbają o środowisko
i niechętnie gromadzą własną makulaturę.
A jak już się znajdzie tę odpowiednią czytelnię, to nic, tylko śpiewać z radości. Źródło.
 
Czytelnia
domu kultury:
tu, podobnie jak
to jest z czytelniami naukowymi, bywa różnie. Możemy zatem znaleźć
niewielkie pomieszczenie z jednym rozklekotanym stolikiem, które
ukaże się naszym oczom tuż po tym, jak pokonamy sto dwaścia trzy
kręcone schody, prowadzące do najwyższej wieży. W środku siedzi
zazwyczaj zdumiony staruszek albo niemniej zdumiona młoda
bibliotekarka, oboje z wyrazem twarzy Robinsona Crusoe. Ale może być
też tak, że ockniemy się w pełni wyposażonym centrum
multimedialnym, gdzie z jednego kąta będzie nas kusił super-laptop
z dostępem do megaszybkiego internetu, z drugiego konsola do gier
(wszystko wyposażone, rzecz jasna, w słuchawki), a kiedy jednak
zajmiemy miejsce do czytania, fotel rozsunie się i zacznie nas
masować. Zazwyczaj jednak czytelnie tego rodzaju znajdują się
między jedną a drugą opisaną skrajnością, więc nie
przywiązujmy się tak do wizji tego fotela.
W odpowiedniej czytelni nic nie jest w stanie oderwać cię od przyjemnej lektury. Źródło.
Czytelnia
szkolna:
czytelnik, który
zdecyduje się na wizytę w tym przybytku może borykać się z
różnymi problemami. Pierwszym może być brak miejsca – albo
dosłownie, bo część szkolnych bibliotek okrojona o miejsce
rezygnuje ze stolików na rzecz regałów, albo mniej dosłownie, bo
akurat teraz w czytelni odbywa się jakaś lekcja, na którą
zabrakło regularnej klasy. Drugim problemem może być nadmiar
miejsca, bo jednak część szkolnych czytelni świeci pustkami,
jeśli akurat szkoła dysponuje dobrym połączeniem autobusowym z
domami uczniów albo leży niebezpiecznie blisko tzw. atrakcyjnych
miejsc. Czytelnia szkolna jest doskonałym miejscem do długich
rozmów o życiu i książkach, niekoniecznie prowadzonych szeptem –
to już zależy od tego, z którym akurat wyżej wspomnianym
problemem się mierzymy.
Ważne, żeby książek dookoła było odpowiednio dużo. Źródło.
Czytelnia
internetowa:
specyficzny rodzaj
czytelni, bo nie zawsze pozwala w spokoju zapoznać się z całością
książki (chociaż możemy stworzyć sobie własną czytelnię
internetową w domowym zaciszu – herbata dozwolona! – na przykład
za pośrednictwem Wolnych Lektur, jeśli ktoś oczywiście lubi
czytać z ekranu komputera), zazwyczaj jednak daje dobre pojęcie o
tym, co czytają inni albo o czym jest dana książka, na którą
akurat polujemy (w tym celu można się wybrać na strony serwisów
poświęconych książkom, takich jak Biblionetka czy Lubimy czytać).
Może zachęcać do interaktywności: wpisywania recenzji albo notek
z okładek książek, czy wprowadzania nazw nowych pozycji do
katalogu. Wygoda krzeseł zależy już wtedy wyłącznie od naszych
prywatnych domowych zasobów (bądź zasobów miejsca, dokąd udajemy
się z laptopem).
Macie
jakieś ulubione czytelnie albo preferujecie jeden rodzaj nad drugim?
A może brakuje Wam w tym spisie jakiejś konkretnej czytelni?
_____________________
Jutro
będę kontynuowała przygodę z wyzwaniem czytelniczym, a zatem, jak
się spodziewacie, będzie recenzja. Zimowa.

Comments

  1. Michał Małysa

    Artykułu jeszcze nie przeczytałem, trafiłem dopiero co na bloga i chcę nadrobić zaległości, ale muszę wyrazić zachwyt podejmowaną tematyką – rzadko zdarzają się blogi książkowe, na których wprost chce się z zaciekawienia klikać w każdy tekst 🙂

    1. Post
      Author
  2. Krystyna M.

    Bardzo ciekawy blog! 🙂
    Czytelnia naukowa – gdy trzeba się rzeczywiście skupić. Ale moją ulubioną czytelnią była (bo już dawno jej nie ma) czytelnia przy Empiku. Głębokie, wygodne fotele, można było napić się kawy czy herbaty, nawet pooglądać telewizję. A jakie znajomości się nawiązywało! Oczywiście poczytać też można było. Zawsze – z okazji spaceru czy zakupów – wpadałam tam posiedzieć, poczytać, pogrzać się zimą. Brakuje mi tamtej atmosfery…

    1. Post
      Author
      admin

      Dziękuję :)!
      No właśnie – znajomości zawierane w czytelni to zupełnie osobna opowieść. Smutne to, jak zamykają miejsca, które się tak bardzo ceni z tylu różnych powodów. Straszna szkoda, bo z tego, co piszesz, to musiało być świetne miejsce.

  3. Beata P.

    A ja nie lubię czytelni:/ Nie wiem, wolę po prostu czytać u siebie w domu – tutaj nikogo nie dziwi, że co chwilę przerywam lekturę i idę po kawę/herbatę/ciastka itd. i nikt nie zwraca uwagi na mój wyraz twarzy: czasem jest to mina pełna oburzenia, a czasem zachwytu;) Może moja niechęć ma też związek z tym, że czasem (jako bibliotekarka) po prostu w czytelni pracuję. A wolę inne miejsca w bibliotece;)

    1. Post
      Author
  4. Gosia B

    Ja czytam tylko w domu. Z reguły mam wyliczony czas na pobyt w bibliotece, więc o czytelni mowy nawet nie ma:) Zresztą wolę czytać u siebie.

    1. Post
      Author
      admin

      To prawda, czytelnia najlepiej sprawdza się wtedy, kiedy albo w domu nie mamy warunków do czytania albo zwyczajnie wolimy czytać "na mieście" :).

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.